Liczysz nagrody, wyróżnienia i nominacje, które otrzymujesz za książki dla młodego czytelnika?
Nie powiedziałbym, że je liczę, ale są dla mnie ważne. Umacniają moją wiarę w to, że to, co robię, ma sens i dodają mi sił do pracy. Ale zdaję też sobie sprawę, że dla czytelników właściwie nie mają żadnego znaczenia - szczególnie dla tych młodszych. Nagrody dają mi mnóstwo satysfakcji i poczucie dumy, ale nie wbijają mnie w zadufanie.
Czy dowody uznania – zarówno ze strony czytelników, jak i gremiów jurorskich, mają wpływa na to, że regularnie piszesz dla dzieci i młodzieży?
Pomagają na pewno i mobilizują. Ale jestem skazany na pisanie - żaden inny rodzaj zawodowej aktywności nie daje mi takiego poczucia spełnienia i szczęścia.
Liczyłeś na to, że książka „Bez piątek klepki”, nominowana w konkursie Przecinek i Kropka 2018 otrzyma zaszczytny tytuł Najlepszej Książki Dziecięcej minionego roku w kategorii 9-12 lat, mimo że jest kolejną częścią w serii?
Wygrana w tym konkursie była naprawdę wielkim zaskoczeniem - i ja sam, i Magda Wosik, ilustrująca całą serię o Majce, i nasz wydawca byliśmy na mur pewni, że „Bez piątej klepki” przepadnie. Ogromnie ucieszyłem się z wygranej.
Jak zmienia się życie bohaterek – Mai i Ciabci – wraz z upływem czasu?
Choć od premiery „Czarownicy piętro niżej”, czyli pierwszego tomu przygód Majki, upłynęło już wiele lat, to w Majkowym świecie minęło zaledwie kilkanaście miesięcy - nie zmienił się on więc zanadto (choć wiele się wydarzyło!). Ale zorientowałem się, że trochę już inaczej piszę kolejne tomy. Fabuła staje się bardziej skomplikowana, poruszam nieco doroślejsze sprawy, a Majkowa rzeczywistość coraz mocniej nawiązuje do świata prasłowiańskich legend i mitów. Sam jestem ciekaw, co będzie dalej.
Przygody Mai zaczęły się w książce „Czarownica piętro niżej”, ale w „Bez piątej klepki” nadal się nie zakończyły. Co czeka młodych czytelników, ale też bohaterki w kolejnym, zapowiadanym już tomie?
O, dużo będzie się działo! Maja odbędzie podróż w czasie, stanie do walki o swoją rodzinę, odkryje kolejną zadziwiającą rodzinną tajemnicę, a także pozna całą plejadę prasłowiańskich bogów i magicznych stworzeń. Niektórzy z nich okażą się życzliwi i z Mają się zaprzyjaźnią, inni zaś spróbują jej zaszkodzić. Jednak Majka potrafi sobie radzić w najtrudniejszych sytuacjach.
Wspomniane wyżej bohaterki nie mają monopolu na Twoją twórczość. Ostatnio do rąk czytelników trafiła książka „Leo i czerwony automat”, której bohater, choć na początku nic tego nie zapowiada, ma bardzo ważną misję do spełnienia. Trudno się porusza tematy, które – z jednej strony są raczej pomijane w literaturze i sztuce dla młodego odbiorcy, z drugiej zaś są na co dzień obecne, choć wielu stara się tego nie dostrzegać?
Poruszanie takich trudnych, „niewygodnych” tematów w książkach dla młodszych jest sporym wyzwaniem, ale wydaje mi się, że jest nieodzowne. Parę razy już łamałem sobie głowę nad tym, w jaki sposób opowiedzieć młodemu czytelnikowi o bolesnych, poważnych sprawach - o Holokauście, o domach dziecka, stanie wojennym, śmierci czy - jak w książce „Leo i czerwony automat” - o in vitro i nienawiści. Najważniejsze jest znalezienie klucza do opowieści podejmującej taki wątek. Dla mnie zawsze jest nim dziecko i opowiadanie z jego perspektywy. Najważniejszy więc jest bohater. Gdy ktoś taki jak Rafał z „Arki Czasu”, Michał z „Teatru Niewidzialnych Dzieci”, Weronika z „Weronika i zombie” czy wreszcie Leo pojawia się w mojej głowie i zaczyna w niej żyć swoim życiem, zdaję się na niego, podążam za nim (lub za nią) i pozwalam, by opowiadali o wszystkim własnym głosem, we właściwy sobie sposób.
Na każdą Twoją książkę czekam z wielkimi emocjami i jeszcze ani razu się nie zawiodłam. Na co mogę liczyć w najbliższych miesiącach?
Bardzo dziękuję! Najnowsza cześć przygód Majki, którą właśnie oddałem do wydawnictwa Bajka, nosi tytuł „Pomylony narzeczony” i na pewno ukaże się jesienią. Natomiast latem będę pisał kolejną powieść dla Latarnika, ale tu jeszcze nie jestem pewny, jaka ona będzie. Bardzo polubiłem Weronikę, może więc spróbuję opowiedzieć o jej dalszych losach. Kusi mnie tez Miasto Leo - może więc odwiedzę je znowu, tym razem idąc tropami innego małego mieszkańca tej metropolii. A może to będzie zupełnie nowa historia, osadzona w innych realiach, z nowymi bohaterami... Tego jeszcze nie wiem. Ale wiem na pewno, że któraś z nich powstanie.
Z Marcinem Szczygielskim rozmawiała Ewa Świerżewska
Komentarze (0)