Zanim zasiądziecie do przesłuchania „Kaprysów” wiedzcie, że należy spodziewać się niespodziewanego. To materiał, który was zaskoczy. Oczywiście płyta ma wszystko, do czego sanah nas przyzwyczaiła – są melodyjne kompozycje, jest ciepły wokal, nie brakuje zabawy słowem. Jednak wszystko zostało ubrane w koncepcję, która redefiniuje pewne znane rozwiązania. Elementy, jakie znamy i lubimy z poprzednich wydawnictw artystki zostały zestawione z gatunkami spoza kanonu Zuzanny Grabowskiej. Odkryjecie więc zupełnie nową sanah.
Jak brzmi inspiracja muzyczną antologią?
Paganini stworzył zbiór niezwykle barwnych melodii, które pozwalają na ćwiczenie wielu różnych technik gry na skrzypcach, a artystka znad Wisły zainspirowana tym dziedzictwem nagrała album. Koncepcja obu dzieł opiera się na muzyce skrzypiec oraz różnorodności. Piosenki tętnią życiem i zwrotkami utkanymi z charakterystycznych dla sanah zabaw słownych, jednak są podlane dozą eksperymentalnych rozwiązań stylistycznych. Tu nie ma bezpiecznych ballad – Zuzanna Grabowska postanowiła zaszaleć.
Tym, którzy wciąż wspominają smakowitą „Ucztę” apetyty powinny wzrosnąć, bo płyta „Kaprysy” także zawiera element związany z jedzeniem, chociaż naszym zdaniem to bardziej piknik na łące otulonej słońcem. Przykładem niech będzie utwór „Miłość jest ślepa”, w którym sanah śpiewa o sobie: „Smaczna jak bułka tarta. Słucha Mozarta i kocha róż”, by później zapytać „Czy za błędy mogę przelać ci blikiem?”. Trudno o lepszy przykład lirycznej wrażliwości artystki. Romans przyziemnych tematów z poezją to jej popisowy numer.
okładka płyty „Kaprysy” Deluxe Edition
Słuchając piosenki „Spietruszam” trudno nie mieć uśmiechu na twarzy. „Brzoskwiniowy zmierzch i rozgotowany makaron. Dziś spietruszę hen, poniesie mnie wiersz. Dziś spietruszam tam, gdzie rośnie pieprz”. Pod tym udanym słowotwórstwem oraz dowcipnym zaśpiewem kryje się głębszy sens. To opowieść o szukaniu spokoju, podążaniu za swoimi pragnieniami i potrzebą życia w zgodzie z własną naturą.
„Kaprysy” to też gościnne występy. Piosenka „Pańskie łzy to woda”, czyli utwór nagrany wspólnie z Vito Bambino zaczyna się od słów znanych z „Ballady o pancernych”. Później słyszymy charakterny refren „Nie z patałachem, z patałachem dzisiaj grasz. Cóż, farta masz, lepiej słowa waż” oraz nie mniej charakterną zwrotkę – „To moja baśń, sama stawiam maszt. Ahoj przygoda! Wielka, aż strach się bać”. Cóż, mamy wrażenie, że cały album to jedna wielka zapowiedź nowej muzycznej przygody.
okładka płyty „Kaprysy” (na winylu)
A co powiecie na country? Beyoncé w tej stylistyce nagrała cały album „Cowboy Carter”, więc na rodzimym rynku muzycznym też nie mogło zabraknąć czegoś w kowbojskim klimacie. „No to wiśta wio! Uciekam, bo już wierzga koń. Bije nam dzwon. Zaciskam lejc, galop i kobyły grzbiet. Chłop z wozu, a koniom lżej”. Do tej piosenki można zdzierać buty na parkiecie albo pocieszać przyjaciółkę po zerwaniu z chłopakiem.
Na koniec zmienimy trochę nastrój. W tle słyszymy rave’owe brzmienia wzbogacone o rytmiczne zwrotki, które mają nieco folkowy charakter – „A my nie jesteśmy tu dla przyjemności. Kto ucieka, nagle winnym staje się. To jest nasz królewski ród. Będę jak nad Wisłą cud”. To najodważniejsza kompozycja z całej płyty. Stanowi dowód na to, że sanah chętnie szuka nietuzinkowych rozwiązań i nie boi się łączyć gatunków.
Mamy świetną wiadomość dla wszystkich fanów sanah. Z okazji premiery nowej płyty artystki wspólnie z Magic Records zorganizowaliśmy sesję autografów, która odbędzie się 25 czerwca w salonie Empik Westfield Arkadia w godzinach 17-20. Zapisujcie się w naszym wydarzeniu na Facebooku i koniecznie dajcie znać, który kawałek z albumu Kaprysy podoba się wam najbardziej.
Koniecznie dajcie znać, co sądzicie o „Kaprysach”! Po więcej podobnych artykułów zapraszamy do działu Słucham.
Komentarze (0)