Chomątowska świetna dziennikarka i wielokrotnie nagradzana pisarka postanowiła zajrzeć do miejsca, w którym spędziła sporo czasu w dzieciństwie, co prawda, nie jako kuracjuszka, ale odwiedzając bliskich w wakacje. Gdy wtedy krążyła po Rabce, intuicyjnie omijała niektóre budynki, kwartały, ulice, czasem ciotka mówiła jej, żeby niektórymi drogami nie chodziła. Dopiero po latach, jako dorosła osoba, zrozumie, jaką historię te miejsca skrywają.

Nie dla dzieci

Jak to się stało, że Rabka, zwykła wieś w zaborze austriackim, gdzie jeszcze w drugiej połowie XIX wieku co drugie dziecko umierało po narodzinach albo w ciągu kilku lat z powodu chorób, stanie się pięćdziesiąt lat później znanym uzdrowiskiem dla najmłodszych kuracjuszy? Z powodu prostego odkrycia. W drugiej połowie XIX wieku naukowcy odkrywają tu źródła solanki jodowo-bromowej, bardzo w epoce mody na sanatoria pożądane. W dodatku, okazuje się, że stężenie dobroczynnych składników jest tu bardzo wysokie. Od odkrycia już tylko krok do pomysłu, że oto Rabka ma potencjał by stać się centrum sanatoryjnym z prawdziwego zdarzenia, idealnym miejscem dla małych kuracjuszy chorujących na astmę, gruźlicę, serce. Najpierw zamienia się w uzdrowisko dla najbogatszych, potem dla najbiedniejszych; na końcu swój przydział otrzymują dzieci pochodzenia żydowskiego. Jak grzyby po deszczu rozkwitają kolejne wille, w których dzieci śpią, jedzą i uczą sią, korzystając z jej leczniczych dobrodziejstw.
 

„Zdrój i Rabka to byty odrębne, wbrew ciągnącej je ku sobie nazwie – pisze autorka. – Można bywać w Zdroju, odwiedzić Miasto i nigdy nie zetknąć się z Rabką. Można żyć w Rabce i nigdy nie doświadczyć Zdroju”.


Ta dwoista natura miejsca, które jest czymś innym dla mieszkańców i dla przybyszów, tak charakterystyczna dla miast-zdrojowisk czy miast-turystycznych perełek, będzie z czasem coraz mocniej zauważalna. Można żyć w Rabce i doświadczać jej jedynie połowicznie, można regularnie przyjeżdżać i nigdy nie poznać tego miejsca – niemiejsca.

Miasto dzieci świata
Miasto dzieci świata
5/5
46,42 zł
Promocja
61,90 zł (-25%)  najniższa cena

61,99 zł (-25%)  cena regularna

44,10 zł

Chomątowska opisuje jak z każdą dekadą zmienia się podejście do dzieci, jak oprócz nastawienia na leczenie ważny staje się także aspekt wychowawczy. W końcu mali kuracjusze spędzają tygodnie, a nawet miesiące z dala od rodzin. I gdy te standardy z roku na rok kolejni decydenci, od lekarzy po wychowawczynie starają się poprawić, wybucha druga wojna światowa. A Rabka staje się punktem, skąd zarówno społeczność żydowską się wywozi, jak i miejscem jej kaźni. Na kartach historii niechlubnie zapisze się zwłaszcza willa Tereska, w której budynku ćwiczy się przyszłych katów, by mogli testować nowo nabyte umiejętności eliminacji w ogródku za willą.

Po wojnie zasoby i nieruchomości sanatoryjne w Rabce zostają przejęte i znacjonalizowane przez nowe władze komunistyczne. Rabka ponownie staje się uzdrowiskiem dla dzieci chorych na serce, płuca, astmatyków, dla diabetyków, dla dzieci niewidomych i z problemami rozwojowymi. Te same wille, w których ścianach odbijały się odgłosy wystrzałów, płacz, krzyki, goszczą teraz nowych kuracjuszy. To już druga połowa XX wieku, byli kuracjusze opowiadają Chomątowskiej o mało przyjaznym traktowaniu, o samotności i przykrych wspomnieniach. Rabka mało komu kojarzy się już z ciepłem domowego ogniska, częściej ze smutkiem, niezrozumieniem, głodem i bolesnymi zabiegami medycznymi. Choć wychowawcy i lekarze więcej wiedzą o potrzebie empatycznych metodach wychowawczych, o współpracy z dziećmi, traktowaniu ich po partnersku, teoria często nie przekuwa się na praktykę.
 

 „Po co to wszystko? I tak umrę – napisał pewien chłopiec w klasówce. Bo w Mieście Dzieci śmierć jest dojmująco obecna. Dla małych pacjentów z cukrzycą czy mukowiscydozą stanowi codzienne zagrożenie”, pisze Chomątowska.  


Trudno z taką świadomością uznać Rabkę za miejsce przyjazne dzieciom. Raczej centrum cierpienia, chorób i nieszczęścia. Mroku, w którym nikt nie chce być. Tymczasem w 1996 roku Rabce zostaje nadany tytuł „Miasta Dzieci Świata” przez UNESCO. Historia zatoczyła koło, po drodze łamiąc nim dziecięce charaktery.

W wywiadzie dla miesięcznika „Vogue” Beata Chomątowska powiedziała, że jej znajomy po lekturze „Miasta Dzieci Świata” nazwał Rabkę polskim Twin Peaks. I trudno po lekturze tej książki nie przyznać mu racji. Opowieści o Rabce, gruntownie udokumentowane przez Chomątowską, dają nam obraz miejsca jak ze złej baśni, w której lasy skrywają zabłąkane dusze, a w ogródku za budynkiem sanatorium ziemia wciąż się rusza. Ze swoją mroczną przeszłością Rabka jest wszystkim, tylko nie miejscem dla dzieci. I na szczęście, dzieci w niej coraz mniej. W „Mieście Dzieci Świata”, niczym w soczewce odbija się portret zmieniającej się od XIX wieku Europy środkowej, w tym historie, o których jesteśmy zobowiązani pamiętać. Bardzo potrzebna książka.

Więcej recenzji znajdziecie na Empik Pasje w dziale Czytam.