Mam wystarczająco dużo lat, żeby pamiętać nocne kolejki do Empiku w oczekiwaniu na premierę kolejnej części Harry’ego Pottera. Mam też wystarczająco dużo lat, żeby miłością do tej wyjątkowej serii zarazić własne dzieci. One z kolei, mają wystarczająco dużo lat, by być adresatami książki kucharskiej dla fanów angielskiego czarodzieja. Jak smakują paszteciki dyniowe i kremowe piwo, czy da się te przepisy odtworzyć w polskim domu? Przekonajmy się!
Co znajdziemy w „Nieoficjalnej książce kucharskiej Harry’ego Pottera”?
Książka składa się z dziesięciu rozdziałów inspirowanych serią J. K. Rowling. Są w niej zatem przepisy, które mogłaby przygotować ciotka Petunia, obsługa Hogwart Express, pani Weasley, olbrzymy i skrzaty domowe. Znajdziemy też dania inspirowane ucztami w Wielkiej Sali oraz receptury na smakołyki prosto z Hogsmeade.
Przeglądając książkę, można odnieść wrażenie, że jest to pierwsza na polskim rynku pozycja z przepisami kuchni angielskiej. Są w niej brytyjskie śniadania, drożdżowe placki crumpets, haggis czy biszkopt Victorii. Samych przepisów na pudding jest kilka. Do tego dochodzą receptury na pieczonego bażanta, jagnięcinę, szkocką zupę porową i tysiące wersji lodów. Naprawdę jest w czym wybierać, jeśli chodzi o kuchnię z Wysp.
Każdy przepis opatrzony został wyjaśnieniem inspiracji – bażant to przekąska z przyjęcia u profesora Slughorna, a zupy, puddingi i gulasze nawiązują do menu przygotowanego przez skrzaty z okazji przyjazdu zaprzyjaźnionych szkół czarodziejstwa na Turniej Trójmagiczny. Nawiązania są dość luźne i czasem zaskakujące. Niektóre dania opatrzono notką historyczną, z której dowiadujemy się, dlaczego dany składnik pojawia się w angielskiej czy szkockiej kuchni, a także jak wyglądają tradycje związane z różnymi świętami.
Na wstępie autorka zachęca dzieci do samodzielnych działań w kuchni. Przypomina też rodzicom, że czasem warto się wycofać i zaufać umiejętnościom młodych adeptów kulinarnej magii. Tutaj natrafiliśmy na kilka wyzwań. Dzieci wchodzące w nastoletniość czują się nieco przytłoczone ilością przepisów. Trudno im przebrnąć przez wszystko w poszukiwaniu kultowych dań, które pamiętają z książek. To właśnie dla tych smaków chcą wertować książkę – tort urodzinowy, czekoladowe żaby, kremowe piwo, twarde ciasteczka Hagrida. Książka ma wyjątkowo magiczną szatę graficzną, jest rysowana. Dania można sobie wyobrazić albo wykorzystać okazję i urządzić maraton filmowy!
Pisząc o gotowaniu z dziećmi, nie mogę ominąć ważnego tematu, którym jest wyposażenie kuchni. Mogłoby się wydawać, że cała magia Harry’ego Pottera zamknie się w kociołku. Do przygotowania przepisów potrzebujemy jednak kilku sprzętów. Poza podstawowym wyposażeniem przyda się mugolska maszyna do lodów. Przepisów na desery lodowe jest tak dużo, że żaden czytelnik nie przejdzie obok nich obojętnie. Zamiast różdżki przyda się też termometr cukierniczy – wszystkie cukierki i dropsy wymagają doprowadzenia cukru do odpowiedniej temperatury. Z braku skrzata domowego, pomocny może się okazać robot kuchenny, który przygotuje kruche ciasto, zmiksuje składniki do puddingów czy wyrobi masę na lody.
Jak zrobić cytrynowe dropsy?
Jeśli książki czytaliście dokładnie i kilkukrotnie, na pewno pamiętacie, że hasłem do gabinetu profesora Dumbledora były „cytrynowe dropsy”. W książce znajdziemy dwa przepisy na te smakołyki – jedne ku pamięci dyrektora Hogwartu, drugie „kwachy” upamiętniające Freda Weasleya.
Oba mają nieco inne składniki – w jednym używamy tylko cukru, soku cytrynowego, kwasku cytrynowego i aromatu. W drugim syropu kukurydzianego, soku i kwasku z cytryny. Nie wiem, dlaczego w polskiej wersji sugeruje się zakup kwasku w internecie, skoro stoi w każdym sklepie tuż obok proszku do pieczenia. My z braku syropu kukurydzianego, skusiliśmy się na przygotowanie przepisu na cytrynowe dropsy Dumbledora.
Zrobiliśmy wszystko zgodnie z przepisem – ugotowaliśmy masę cukrową do temperatury 150 stopni Celsjusza i wlaliśmy do blaszki z wyciąganym dnem. Mieszaliśmy zawzięcie, aż masa stała się matowa oraz gęsta. Teraz mieliśmy odrywać kawałki masy – tutaj pojawił się pewien problem. Ponieważ wlaliśmy masę do tortownicy, spód się skleił. Musieliśmy zatem wyrywać ją z dna blaszki.
Zabawa masą jest bardzo wesoła, trzeba jednak być szybkim. Gorącą bardzo łatwo się formuje, ale parzy ręce. A kiedy jest idealna do formowania, musimy działać szybko. Wszystkie cukierki zgodnie z przepisem hojnie obsypaliśmy cukrem pudrem. Cukiereczki są nieco gorzkawe – to pewnie przez dodatek ekstraktu cytrynowego. Mają też strukturę landrynek ciągutek, obklejają zęby, aż miło. Pierwsza degustacja przebiegła bardzo pomyślnie.
Przepis na cukierki jest fajną opcją na warsztaty dla dzieci. Zamiast tortownicy używamy metalowej miski, z której łatwiej wyjąć masę. Zamiast cukierków robimy lizaki wszystkich kształtów i zjadamy je od razu.
Jak smakuje piwo kremowe?
Najbardziej nie mogliśmy się doczekać przepisu na piwo kremowe. Autorka znalazła wzmianki o takim trunku w staroangielskich książkach i na tej podstawie odtworzyła własny przepis. Oprócz bezalkoholowego piwa napój zawiera przyprawy korzenne, cukier, żółtka i masło. Jest dość sycący, nieco gęsty. Okrywa go puszysta piana. Trochę przypomina bożonarodzeniowy eggnog, ale ma goryczkowy posmak piwa.
Przygotowanie piwa nie jest bardzo trudne. Mimo braku sugestii w książce sparzyłam jajka przed rozdzielaniem ich, ponieważ chciałam zminimalizować ryzyko zakażenia salmonellą. Temperowanie żółtek jest bardzo dobrze opisane na początku książki. Warto o tym przypomnieć dzieciom, żeby uniknąć piwa z jajecznicą. Samo temperowanie to najtrudniejszy element przygotowania piwa – napój mocno się pieni. Dzięki temu jest jednak w tym jakaś magia – garnek naprawdę przypomina kociołek, a mieszanie składników wygląda jak przygotowanie magicznej mikstury.
My finalnie odtworzyliśmy dwie wersje piwa kremowego. Jedną z bezalkoholowym piwem, a drugą z piwem karmelowym. Ta druga opcja jest zdecydowanie smaczniejsza, napój jest naprawdę kremowy, bardzo przyjemny, sycący i rozgrzewający. Brak goryczy to zdecydowany plus dla dzieci.
Jak przygotować paszteciki z dyni?
Harry był wiecznie głodnym dzieckiem żyjącym na łasce wujka Vernona i ciotki Petunii. Dlatego z nieskrywaną radością odkrył wózek w ekspresie do Hogwartu – w końcu mógł kupić to, co na co miał ochotę. Wśród przekąsek były paszteciki z dyni. Chcieliśmy w naszym domu też poczuć się jak w pociągu do magicznej szkoły, dlatego wybór padł na ten przepis.
Paszteciki składają się z kruchego ciasta, które jest delikatnie słodkie, przepyszne i rozsypujące się pod językiem na tysiące malutkich kawałeczków. Przepis mówi, że z podanego nadzienia otrzymamy 6 pasztecików o średnicy 15 cm. Wyszły mi cztery. Nadzienie to dynia konserwowa, cukier i przyprawy korzenne. W Polsce nie da się kupić w zwykłym sklepie dyni będącej nadzieniem do placka, ale z łatwością można kupić słoik dyni konserwowej. Przyznam, że lubię ją czasem jeść z mięsnym lub warzywnym gulaszem – octowy smak wspaniale przełamuje kremowy i delikatny sos. O ile konserwowa dynia świetnie gra z sosami, o tyle nie smakuje najlepiej w kruchym cieście. Wgryzasz się w pasztecik, czujesz słodycz ciasta, słodycz nadzienia, do nosa docierają korzenne aromaty. Wtedy też nos i usta atakuje mocny smak octu. Dużo lepiej smakują paszteciki z dynią w postaci nadzienia do placka. Takie nadzienie można kupić w internecie w puszce lub przygotować samodzielnie. Najlepiej upiec i zmiksować dynię (hokkaido, pokroić w plastry ze skórą, piec przez 30 minut w 180 stopniach i zblendować nawet ze skórą). Potem tę dynię doprawcie tak, jak mówi przepis – cukrem i przyprawami korzennymi. Będzie przepyszne!
Jak smakuje tort urodzinowy od Hagrida?
Pierwszy tort Harry’ego to jedna z najbardziej ściskających za serce scen. Hagrid wyciąga z pudełka nieco naruszony trudami podróży tort z różowym kremem, na którym zielonym lukrem jest napisane „Happee Birthdae Harry”.
Ten kultowy tort musiał powstać w naszej kuchni! Robiły go samodzielnie moje dzieci. Przepis na czekoladowy biszkopt przypomina recepturę na klasyczne ciasto czekoladowe na oleju. Robi się je prosto i przyjemnie. Według wskazówek zwartych w książce ciasto możemy uznać za gotowe, kiedy będzie „twarde”. Na szczęście, nie było twarde tylko dobrze upieczone. Co ważne – biszkopt nie rośnie jak oszalały i bardzo łatwo zrobić z niego tort, więc przepis można śmiało dodać do ulubionych.
Czy tort jest wart przygotowania? Jeśli nie mieliście w ustach amerykańskiego tortu, to ten wypiek będzie idealny. Jest bardzo słodki i dość prosty w smaku. Ponieważ krem składa się z masła z cukrem i czekoladą, tort przed podaniem należy wyjąć z lodówki co najmniej pół godziny wcześniej – wtedy masło zmięknie i będzie smaczniejsze. Myślę, że ten tort można spokojnie przerobić na amerykańskie cupcakes. Przepis na biszkopt pozwoli nam otrzymać 12 dużych muffinów, a krem wystarczy na przykrycie każdego z nich.
Czy warto mieć tę książkę na półce?
Uwielbiam książki kucharskie i Harry’ego Pottera. Połączenie tych dwóch miłości sprawia, że mam wobec takich pozycji duże wymagania. Na pewno jest to dobra książka dla miłośników angielskiej kuchni i anegdot z nią związanych. W Polsce z pewnością nie ma drugiej książki z recepturami na takie klasyki jak minced pies, dundee cakes czy toad in the hole. Bardzo brakuje mi w niej zdjęć, które mogłyby zachęcić do przygotowania dań, ale magiczna szata graficzna jest bez wątpienia wyjątkowa. Myślę, że ta książka może przydać się osobom, które chcą zorganizować imprezę na Halloween lub pragną spełnić marzenie małego czarodzieja czy małej czarownicy o urodzinach w duchu Harry’ego Pottera. Można z niej spokojnie skomponować menu degustacyjne, które odpowiednio opisane będzie niezapomnianą ucztą.
Więcej kulinarnych recenzji znajdziesz w pasji Gotuję.
Zdjęcia w artykule: mat. promocyjne wydawnictwa, archiwum prywatne autorki
Komentarze (0)