Pretekstem do tego wyboru stała się czwarta część z serii „Zanim wystygnie kawa” znanego już polskim czytelnikom i czytelniczkom japońskiego pisarza Toshikazu Kawaguchi. Dla przypomnienia: najpierw ukazała się debiutancka „Zanim wystygnie kawa”, która opowiadała o pewnej niezwykłej kawiarni. Gdy usiadło się na jednym konkretnym krześle, można było przenieść się w przeszłość. Część druga, „Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni”, powtarza formułę i układ pierwszej: cała sceneria i fabuła ogranicza się – trochę jak na teatralnej scenie – do wnętrza tytułowej kawiarni. A tę odwiedzają różne osoby skuszone wizją spotkania osób ze swojej przeszłości, cofnięcia na chwilę czasu.
Już 24 października ramach Targów Książki Empiku odbędzie się spotkanie online z Toshikazu Kawaguchi. Widzowie będą mogli zadawać pytania w komentarzach. Rozmowę poprowadzi Martyna Wawryło. Więcej informacji na stronie wydarzenia na empikowym Facebooku.
A 25 października w salonie Empiku w Westfield Arkadia w Warszawie fani Toshikazu Kawaguchiego będą mieli okazję spotkania na żywo podczas sesji autografów! Podczas spotkania będzie można kupić najnowszą książkę autora i zdobyć jego autograf. Więcej informacji po kliknięciu w grafikę:
W pierwszych dwóch częściach tą kawiarnią była Funiculi Funicula w Tokio. W części trzeciej pt. „Zanim wyblakną wspomnienia” (przekład Joanna Dżdża, wydawnictwo Relacja), przenosimy się wraz z Kazu i Nagare, znanymi nam z dwóch pierwszych części, w okolice góry Hakodate na Hokkaido, do kawiarni o wdzięcznej nazwie Donna Donna, należącej do matki Nagare. Pięknie położona, z widokiem na malowniczy port, także ma krzesło, które chętnych przeniesie do przeszłości. A tych nie brakuje. Jest wśród nich młoda samotna dziewczyna, którą wcześnie osierocili rodzice, a także komik, który cierpi z tęsknoty za ukochaną. Ich wszystkich obowiązują te same zasady przenoszenia w czasie, co w Funiculi. Czy ich dotrzymają? I czy znajdą to, czego szukają w przeszłości? Przewijający się przez Donnę Donnę goście kogoś stracili, za kimś tęsknią, marzą o relacji. Jednym ukojenie przynosi myśl o powrocie do przeszłości, innym – cicha rozmowa z kimś bliskim o swoich potrzebach. A w kawiarni czas płynie niespiesznie.
O czym jest najnowsza część „Zanim się pożegnamy” Toshikazu Tawaguchi?
Toshikazu Tawaguchi wraca do swoich wiernych czytelników z czwartą częścią opowieści z kawiarni, w której można przenosić się w czasie, pod znamiennym tytułem „Zanim się pożegnamy”. Wracamy do Tokio, do znanej nam już kawiarni Funiculi Funicula, w której poznamy opowieści o stracie czwórki bohaterów.
Oto zafascynowany archeologią i podróżami profesor, który nawet nie zauważył przyjścia na świat i dorastania swoich dzieci, postanawia cofnąć się o trzy lata, by choć na chwilę porozmawiać ze swoją żoną, zanim ta ulegnie wypadkowi. Co można przekazać kobiecie, z którą prawie nie spędzał czasu?
Z kolei pewna kobieta, której dopiero co zmarł ukochany pies, chce go zobaczyć jeszcze raz, bo ominęły ją ostatnie godziny tuż przed jego śmiercią. Czy uda jej się opanować chęć pozostania dłużej przy ukochanym pupilu? A przecież spotkanie musi skończyć się zanim wystygnie kawa.
Pewna córka, dźwigając w sobie od lat ogromne poczucie winy, pragnie odbyć raz jeszcze ostatnią rozmowę ze swoim ojcem, a pewna dziewczyna – cofnąć się do przeszłości, by przyjąć oświadczyny ukochanego, którego źle potraktowała.
Bohaterowie Tawaguchiego, gdy na chwilę stają twarzą w twarz z przeszłością, uświadamiają sobie, że nie tyle mogą ją zmienić, ile zmienić samych siebie – mają okazję spojrzeć na siebie oraz na swoje relacje szczerze i bez oszukiwania się. I dzięki temu zadbać o innych – nie tylko o siebie.
Książki podobne do „Zanim wystygnie kawa” – wybór tytułów
„Sklep pory deszczowej”, You Yeong-Gwang
Ta propozycja książkowa powinna zainteresować tych z was, którzy sięgają co jakiś czas po mangę albo książki young adult. Nastoletnia Serin mieszka z zapracowaną mamą w klitce w budynku przeznaczonym do rozbiórki. Po tym, jak spłonął ich dom, obie nie posiadają prawie nic, a Serin może tylko pomarzyć o pójściu na studia. Pewnego dnia pisze list o swoim ponurym życiu i wysyła go na adres opuszczonego domu. Plotka głosi, że jeśli historia nadawcy okaże się wystarczająco smutna, to otrzyma on bilet do sklepu, w którym można sprzedać swoje niepowodzenia, a w zamian dostaje się szansę na odmianę losu. I jakimś cudem Serin taki bilet otrzymuje. Dzięki niemu nie tylko trafia do magicznej krainy zamieszkałej przez gobliny, ale może także zajrzeć w przyszłość, by sprawdzić, jak potoczy się jej los, jeśli zdecyduje się na jedno z wielu swoich życzeń.
Tymczasem ktoś podąża jej tropem, a w krainie goblinów zaczynają znikać cenne kryształy, które spełniają życzenia. Czy Serin uda się znaleźć kryształ, którego życzenie będzie dokładnie takie, jakiego potrzebuje? Oraz czy zdąży wrócić do prawdziwego świata z magicznego miejsca, zanim będzie za późno? Czy może cała ta kraina to sen, kolorowy i niezwykły, ale taki, z którego budzimy się, żałując, że przyszedł już ranek? You Yeong-Gwang zaprasza nas do odbycia niezwykłej podróży po krainie, w jakiej dawno, my dorośli nie byliśmy. Warto choć na chwilę dać się ponieść cudzej fantazji, zwłaszcza teraz, gdy za oknem dość ponuro.
„Kamogawa. Tropiciele smaków”, Hisashi Kashiwai
W bardzo podobnym klimacie co seria „Zanim…” utrzymana jest książka „Kamogawa. Tropiciele smaków” autorstwa japońskiego pisarza Hisashi Kashiwai (przeł. Anna Zalewska, Grupa Wydawnicza Relacja). A w niej historia ciut podobna. Otóż w bocznej uliczce, poza centrum Kioto trafić można do małej restauracji. Trzeba wiedzieć, gdzie szukać, bo nie ma szyldu ani nazwy. Prowadzi ją ojciec – emerytowany policjant – razem z córką. Za dnia wspaniale gotują, a po godzinach zajmują się pracą detektywistyczną, a konkretnie – odszukują smaków i potraw z przeszłości na życzenie swoich klientów. Starsza pani prosi o odtworzenie mięsnej potrawki z ziemniakami, podczas której oświadczył jej się nieznajomy; odnoszący sukcesy młody biznesmen chciałby raz jeszcze zjeść obiad, który serwowała mu mama, zanim zmarła, gdy ten miał pięć lat. Pewna kobieta chciałaby przyrządzić umierającemu byłemu mężowi kotleta w sposób, który tak kiedyś lubił. Wszystkie przypadki wydają się beznadziejne, ale parze zapalonych detektywów-kucharzy o dziwo udaje się. Natomiast nie tyle same potrawy są ważne, czy smaki i zapachy zapamiętane zazwyczaj z dzieciństwa lub z tych rzadkich, dobrych chwil w życiu, ile związane z nimi wspomnienia i uczucia jakie przywołują. Bo to są te momenty, kiedy czuliśmy się kochani, otoczeni troską, uwagą, poczuciem bezpieczeństwa. Trudno dziwić się bohaterom, że poprzez jedzenie – a przecież kuchnia japońska i tak jest prawdziwą bombą smakowych doznań – chcą raz jeszcze zaznać dobrych chwil w życiu. „Kamogawa. Tropiciele smaków” to pierwsza część zapowiadanej serii, czekamy na więcej.
„Kameliowy sklep papierniczy”, Ito Ogawa
Do tych dwóch pasuje jak ulał kolejny japoński hit, „Kameliowy sklep papierniczy” popularnej japońskiej pisarki Ito Ogawy (przełożyła Alicja Kaniecka, wydawnictwo Tajfuny). W Kameliowym sklepie pracuje Hatoko, nazywana przez bliskich Poppo. Sklep z artykułami papierniczymi odziedziczyła po babce. Oprócz prowadzenia sklepu zajmuje się pisaniem listów na zlecenie. Ale nie są to zwykłe listy. Hatoko posiadła trudną sztukę listownej korespondencji, która w Japonii rządzi się swoimi prawami, a na dobrze napisany list składa się masa zasad. Nie wystarczy tylko poprawnie sformułowana treść, zależnie od tego jak bardzo formalny czy nie formalny jest list. Ważne, żeby oddać w nim styl nadawcy, odpowiedni ton, a przesłanie wzmocnić właściwie dobraną papeterią, ozdobnym wzorem, kaligrafią, ale także techniką jej wykonania, czy to piórem czy długopisem. Nic tu nie jest przypadkowe, a każdy list jest absolutnie osobistym wyrażeniem stylu, osobowości nadawcy, wagi samej wiadomości, jak i klimatu, w jakim list ma zostać odczytany przez odbiorcę.
Ogawa bierze na warsztat tradycyjną sztukę wypowiedzi listownej jakby w opozycji do technologicznych możliwości naszych smartfonów. Swoją drogą to ciekawe, że wszystkie te książeczki, niedługie, niepozorne, wydawane jakby w mniejszym formacie, o pięknych okładkach pokazują te małe sklepiki, restauracyjki, kawiarenki, w bocznych uliczkach, jakby na marginesie wielkiego życia dużych japońskich miast. Gdzieś tam są firmy, zarabianie pieniędzy, codzienny uliczny ruch, pęd i bieg. A w tych mikroświatach życie zdaje się toczyć w swoim rytmie, na swoich uroczych zasadach, w klimacie tak kuszącym, że chcemy rzucić pracę, założyć papusie, udać się tam i zostać. Jeśli istnieje coś takiego jak comfort book to właśnie to są te książki.
„Moje dni w antykwariacie Morisaki”, Satoshi Yagisawa
Na tym nie koniec. „Moje dni w antykwariacie Morisaki” (przekład Dariusz Latoś, wydawnictwo Kwiaty Orientu), to debiut Satoshi Yagisawy, japońskiego pisarza, rocznik 1977. Tym razem wraz z dwudziestoparoletnią Takako trafimy do tokijskiej dzielnicy antykwariatów i księgarń Jinbōchō. Takako właśnie przeżywa żałobę po gwałtownie zakończonym związku. Rzuca pracę i – za namową wujka, zapalonego księgarza – przeprowadza się na pięterko jego antykwariatu. Po pewnym czasie zaczyna doceniać towarzystwo starych książek, białych kruków, a także osób, dla których czytanie i rozmawianie o książkach jest najlepszym sposobem spędzania czasu. Książka Yagisawy to nie tylko pochwała rezygnacji z pędu życia jaki narzuca duże miasto i praca w korporacji, ale przede wszystkim ruchu slow. W odkrytym przez Takako świecie czas płynie inaczej – na rozmowach o książkach, o relacjach i o wyborach jakich dokonujemy w życiu. Zostaje dużo przestrzeni na docenianie innych osób, które chcą nam towarzyszyć w naszych codziennych zmaganiach z rzeczywistością i własnymi demonami.
Książka otrzymała nagrody, doczekała się ekranizacji, a autor pospieszył z częścią drugą: „Moje miejsce w antykwariacie Morisaki”. Po kilku latach Takako wraca do antykwariatu wuja, do tych samych znajomych. Na pewien czas przejmuje prowadzenie ukochanego antykwariatu, ale zmierzy się też ze stratą. Ale takie jest życie, prawda? „Moje dni” i „Moje miejsce” to zdecydowanie najlżejsza z wymienionych tu comfort books, a i tak dostarcza odpowiedniej dawki refleksji.
„Pójdę sama”, Chisako Wakatake
Wreszcie zupełnie inny kaliber, choć w podobnym klimacie. „Pójdę sama” (przekład Dariusz Latoś, wydawnictwo W.A.B.), Chisako Wakatake pod wieloma względami różni się od dotąd wymienionych książek. Jej bohaterką jest pani Momoko, siedemdziesięcioparoletnia emerytka, która mieszka sama w niewielkim mieszkanku w Tokio. Córka rzadko ją odwiedza, syn właściwie w ogóle, a jej doskwiera samotność, odkąd kilkanaście lat temu pochowała ukochanego męża. Co jakiś czas w głowie pani Momoko, spędzającej każdy dzień samotnie, od czasu do czasu odzywają się różne głosy. Nie wiadomo, czy to oznaka choroby, czy może dopiero teraz, w późnym wieku, zaczyna ona dopuszczać do siebie myśli, wspomnienia i poglądy, które wcześniej siedziały cicho, żeby nie przeszkadzać w jej codzienności. Ale głosy stają się okazją, by zmierzyć się z trudną przeszłością, z nieprzyjemnymi chwilami, jakich doświadczała. Także z decyzjami, których konsekwencje ponosi do dziś. Pani Momoko postanawia jednak posłuchać tych głosów w sobie, a co za tym idzie, decyduje się zmierzyć z nie zawsze miłymi prawdami na swój temat. Czy dzięki temu poczuje się mnie samotna, bardziej wolna, bardziej swobodna? Czy uda jej się naprawić relacje z bliskimi? Bardzo poruszająca jest to opowieść, niezwykle wyciszona historia osobista. Chisako Wakatake pokazuje, że czasem bycie samemu ze sobą przez cały dzień to jak bycie w tłumie różnych osób. „Pójdę sama” to debiut japońskiej pisarki, gospodyni domowej. Otrzymała za książkę prestiżową literacką Nagrodę im. Akutagawy.
Więcej artykułów znajdziecie na Empik Pasje w dziale Czytam.
Zdjęcie okładkowe: źródło: shutterstock.com
Komentarze (1)
Komentarze
Zapomnieliście o świetnej serii z Żurawiem z mocną reprezentacją książek japońskich! (ostatnio Sto kwiatów!)