Dorobek Zagajewskiego jest różnorodny. Twórca zaczynał jako nowofalowy rewolucjonista, który wierzył, że poezją można obalić system, później przeszedł do grona klasyków z Herbertem jako patronem. Pisarz-filozof-erudyta głosił pochwałę dawnych wartości. Nie interesowała go kultura masowa. Nie oglądał seriali, nie czytał książek rozrywkowych, otaczał się raczej wąskim gronem przyjaciół. Pisał głównie wiersze i eseje, ale jest także autorem kilku powieści oraz scenariusza do filmu dokumentalnego „Widok Krakowa”. Jak przebiegało życie i twórczość poety, którego przez lata wymieniano jako kandydata do literackiej Nagrody Nobla?

Krakowski koncertowy debiut

Adam Zagajewski urodził się w 1945 r. we Lwowie, ale tego miasta swoich przodków, utraconego przez Polskę wskutek przesunięcia granic, nigdy dobrze nie poznał. W roku zakończenia wojny jego rodzice zostali przesiedleni do Gliwic. To tam przyszły poeta wychował się, skrycie marząc o twórczości, ale nie pisząc. Wywodził się z rodziny inteligenckiej, być może stąd zamiłowanie do klasyków i wielkiej literatury. Impulsem do tworzenia własnych wierszy stał się dla niego Kraków, który został jego domem i stymulował literacki rozwój poety.

Adam Zagajewski, miłośnik muzyki klasycznej (później powtarzający, że ta zabija systemy i kontaktuje nas z nami samymi), zadebiutował w 1967 roku. W zbiorze esejów „W cudzym pięknie” swój pierwszy wiersz wspomina tak:

„Któregoś dnia zemdlał jeden z muzyków orkiestry. Dziwny, dziwny epizod. Przerwano na chwilę koncert, powstało zamieszanie. Wywarło to na mnie ogromne wrażenie: zemdleć na scenie to tak, jak wypaść z samolotu, wypaść z momentu innego czasu. Napisałem wiersz o tym sensacyjnym wydarzeniu: o tym, że ktoś wysunął się z bezczasowości muzyki. Przypadek sprawił, że właśnie ten wiersz stał się moim debiutem poetyckim”.

Wiersz „Muzyka” dwudziestodwuletniego studenta psychologii i filozofii opublikowało „Życie literackie”.

 

Zagajewski

Na zdjęciu Adam Zagajewski. Fot. Beata Zawrzel/REPORTER

Ocenzurowana Wiosna ‘68

Debiutancki tomik poetycki Zagajewskiego został opublikowany w 1972 roku i od razu włączono go w nurt poezji nowofalowej, wyrażającej sprzeciw wobec zastanej rzeczywistości, nieufnej wobec języka nasiąkniętego PRL-owską nowomową. Tytułowy utwór, stawiający w centrum rozważania o sytuacji komunikacyjnej, został ocenzurowany i nie ukazał się w zbiorze. Cenzura usunęła jeszcze dwa inne wiersze, a ponadto zmieniła bardzo konkretny i polityczny tytuł wiersza „Wiosna ‘68”, opisujący pokoleniowe wydarzenie dla nowofalowej generacji, na uniwersalną „Wiosnę”.

Lata siedemdziesiąte to dla Zagajewskiego szał uniesień, młodzieńczej wiary w siłę zbiorowości i w to, że poezja może zmieniać rzeczywistość.

„Nowa Fala to także moje spotkanie z młodymi poetami – i malarzami – którzy mieli stać się moimi przyjaciółmi. Młody Krynicki, młody Barańczak, młody Kronhold, młody Kornhauser, młody Sobocki, młody Grzywacz, Karasek, Waltoś, Nyczek; jakieś wściekłe przemówienia podczas Kłodzkiej Wiosny Poetyckiej, ataki, emocje, szyderstwo i wiara, że kiedyś osiągniemy dojrzałość”

– wspominał w zbiorze „W cudzym pięknie”.

W 1974 r. wraz z Julianem Kornhauserem, razem z którym należał do krakowskiej nowofalowej grupy poetyckiej „Teraz”, opublikował manifest „Świat nie przedstawiony”. Była to propozycja nowego języka poetyckiego, wolnego od „czarnej piany gazet”, stawiającego prawdę ponad estetyzmem. Młodzi gniewni domagali się od literatury realizmu, bezpośredniego opisu rzeczywistości wraz z jej problemami. Młody Zagajewski nie wiedział, że wkrótce to on sięgnie po tak krytykowaną wówczas metaforę i stanie się celem ataków młodych poetów, dla których manifest lat 70. stał się swego rodzaju poetyckim dekalogiem. Co się na niego składało?

„Nadzieją staje się powrót do literatury konkretnego człowieka, konkretnego uczucia, gniewu, miłości, przerażenia. Nazywanie rzeczy po imieniu jest jedyną szansą literatury, równie dobrze prozy, jak poezji. Nowy kontekst zmusza literaturę do szczerości, do mówienia prawdy. Szczerość bowiem nie tylko odsłania osobowość […] jest także mówieniem prawdy o społeczeństwie, o wartościach, o sobie samym wreszcie”.

Miasto, którego już nie ma

W latach osiemdziesiątych miejsce entuzjastycznego zbiorowego „my” zajęło indywidualne refleksyjne „ja”, a bezpośredniości – przenośnia. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” mówił:

„Duszą poezji nie jest ani rym, ani długość wersu, tylko metafora. Chodzi o to, żeby to był język, który ma w sobie pewne bogactwo, nieznane artykułowi dziennikarskiemu czy nawet prozie”.

Nie odcinał się od swojej młodzieńczej twórczości:

„Lubię wczesne wiersze: są to wiersze bez metafory, są mową wprost, to mi się nie podoba, ale one żyły w pewnej atmosferze i były wyrazem pewnego pokolenia. Wydaje mi się, że były wtedy potrzebne”.

Gdy grupa poetycka „Teraz” rozpadła się w połowie lat 70., Zagajewski rozpoczął poszukiwania nowych środków wyrazu. W kolejnych latach sięgnął po prozę i wydał trzy powieści „Ciepło, zimno”, „Słuch absolutny”, „Cienka kreska”.

Gdy miał 37 lat, wyemigrował do Paryża. Jak wspomina, wziął ze sobą „podstawowe ubrania, dużo książek – trochę poezji, trochę filozofii – i dużo płyt. Z tym wszystkim zielonym garbusem pojechałem do Francji”. Nie układało mu się tam jednak najlepiej. Poeta czuł się osamotniony i miał problemy finansowe.

W 1985 r. wydał tomik „Jechać do Lwowa”, widoczny symptom zmian w poetyckim credo. Zagajewski zmierzył się tu z rodzinną legendą, której rzeczywiste ślady zatarł czas i przemiany polityczne.

„Było za dużo Lwowa a teraz nie ma / go wcale” – pisał, ale ostatecznie dodawał, że miasto żyje w jego świadomości jako miejsce idealne, utopijne: „przecież / istnieje, spokojny i czysty jak / brzoskwinia. Lwów jest wszędzie”.

W 1986 roku ukończył hybrydowy tom poetycko-epicki „Solidarność i samotność”. Stanowił on swoisty rodzaj samopocieszenia:

„Zatrzymuję się na moment,/ niepewny do którego przyłączyć się/ cierpienia./ Wreszcie siadam pośrodku,/ czytam. Jestem sam ale nie samotny”.

 

Wiersze wybrane Zagajewskiego

 

Dziesięć powodów

Był to dla Zagajewskiego okres graniczny twórczości. Zmiana estetyki i zwrot ku tzw. „wysokiemu stylowi" spotkały się z mieszaną reakcją środowiska. Twórca, chociaż bez wątpienia poeta uznany i nagradzany, także, a może zwłaszcza, na arenie międzynarodowej, w kraju zmagał się z surową krytyką wymierzoną przeciwko jego stylowi wysokiemu i autonomiczności. Jarosław Klejnocki następująco wylicza powody, dla których pisarstwo tego poety-klasyka (rzadko jednak zaliczanego do patronującego mu grona Starych Mistrzów tj. Czesław Miłosz, Tadeusz Różewicz, Zbigniew Herbert) spotykało się „z negatywnymi reakcjami licznych ludzi z branży literackiej (artystów i krytyków). Po pierwsze – zawiść; po drugie – zazdrość; po trzecie – osobność tej twórczości i samego poety; po czwarte – niechęć pisarza do środowiskowych fraternizacji; po piąte – obrona przezeń <<niemodnych>> wartości w sztuce; po szóste – niezrozumienie jego pisarstwa wskutek ignorancji, złej woli, bądź braku kompetencji; po siódme – ideologizacja i estetyzacja współczesnej literatury polskiej; po ósme – kojarzenie Adama Zagajewskiego z establishmentem literackim i elitami intelektualnymi; po dziewiąte – zawiedzione oczekiwania względem twórczości autora <<Komunikatu>>; po dziesiąte – potrzeba <<kozła ofiarnego>> lub raczej: <<chłopca do bicia>>”.

Tymczasem za granicą Zagajewski odnosił sukcesy. Cyklicznie wyjeżdżał do Stanów Zjednoczonych, gdzie był bardzo ceniony. Poeta wspominał: „dostałem list zapraszający mnie na Uniwersytet w Houston. Ale choć związałem się z tą uczelnią na lata, w Houston zawsze tylko <<przebywałem>>, nigdy się nie osiedliłem – z powodów klimatycznych, ale i filozoficznych. Ciągnęło mnie do Europy” [„Gazeta Wyborcza”].

Po 11 września 2001 r. w „New Yorkerze” ukazał się jego poruszający wiersz „Spróbuj opiewać okaleczony świat”. Przesłanie, które można odnosić do prób odnalezienia się w świecie po traumie – 

„Opiewaj okaleczony świat/ i szare piórko, zgubione przez drozda,/ i delikatne światło, które błądzi i znika/ i powraca”

– poruszyło wielu amerykańskich czytelników, a poeta dostał wiele listów i e-maili z podziękowaniami.

Najważniejsze nagrody poetyckie, jakimi uhonorowano Zagajewskiego za granicą, to: Vilenica, niemiecka Nagrodą Heinricha Manna, Neustadt, Nagroda Księżnej Asturii.

 

Śpiewa to, co milczy

 

Dostojny filozof i buntownik

W 2002 r. Zagajewski wrócił do Polski. W swoich utworach często opiewał śmierć, zwłaszcza gdy jego rówieśnicy i mentorzy zaczęli odchodzić. W utworach utrwalał pojedyncze momenty, powracał także do przeszłości. W esejach z „Lekkiej przesady” wspominał Gliwice. O dwóch głównych torach swojej twórczości mówił tak:

„Esej się pisze o czymś, co się zna. Wiersze się pisze o tym, czego się nie wie, to skok w nieznane”.

A w liryku „Moi ulubieni poeci” z tomiku „Asymetria” przyznawał, że tytułowi bohaterzy:

„Niekiedy wiedzieli/ Czym jest świat/ […]/ Niekiedy nic nie wiedzieli”.

(Zbyt) często postrzegano go jako twórcę izolującego od współczesności, nieinteresującego się młodszą poezją (co nie jest do końca prawdą, cenił Tomasza Różyckiego, Tadeusza Dąbrowskiego i Jacka Dehnela). Klejnocki komentował to ironicznie: „Zagajewski wódki ze środowiskiem nie pija, w zgrywie nie uczestniczy – to i na sympatię liczyć nie może”. Dodawał też, że poeta był osobą niemedialną – dostojną, zdystansowaną, refleksyjną, taką, którą obecna kultura „luzu” piętnuje przydomkiem „sztywniak”. Tymczasem dawny nowofalowiec ironicznie krytykował polską współczesność, zajmowały go tematy polityczne, ale także, nieustannie – filozoficzne. Taki wydźwięk mają też jego ostatni tomik poetycki „Prawdziwe życie” (z figurami turystów i uchodźców, a także obrazem świata jako chaosu) oraz zbiór esejów „Substancja nieuporządkowana” (z pasażami o roli prawa w państwie).

W wywiadzie dla Onetu tak diagnozował Polaków:

„Oczywiście, że przyjemnie jest myśleć o sobie dobrze. To jest właśnie gratyfikacja, o której rozmawialiśmy. My nie umiemy żyć w ambiwalencji. Albo byliśmy wspaniali, heroiczni, albo byli tylko szmalcownicy, a przecież było i tak, i tak”.

Konstatował także, że „ludzie uciekają od wolności”. Postulował, by

„zająć się myśleniem. Ale oczywiście to wiąże się ze świadomością. Sokrates cenił życie <<poddane refleksji>>. A to wymaga wysiłku. Od nas zależy, czy go podejmiemy”.

Tak przejawiało się zaangażowanie społeczne Zagajewskiego. Można wnioskować, że młodzieńczą wiarę w moc zbiorowego uniesienia zastąpiła dojrzała wiara w siłę indywidualnej myśli niepodatnej na manipulację.

Piewca wolnej myśli zmarł 21 marca, w Światowy Dzień Poezji. Miał 75 lat.