20 pytań do Weroniki Ancerowicz
- Jak wyglądały twoje początki z pisaniem?
Moje początki z pisaniem zaczęły się wtedy, gdy pokochałam czytać, czyli jak miałam dwanaście lat. Od razu w głowie zaczęły tworzyć mi się własne światy i stwierdziłam, że pisanie może dać mi podobne uczucie do czytania – możliwość oderwania od rzeczywistości, z tym wyjątkiem, że to ja zajmowałam się kreowaniem historii i bohaterów. Piszę więc już koło czternastu lat. Choć zaczęłam od otworzenia Worda, dając się pochłonąć wyobraźni, obecnie mam za sobą różne kursy copywritingu i kreatywnego pisania, a także redaktorskie i korektorskie.
- Co najbardziej lubisz w byciu pisarką?
Myślę, że właśnie to oderwanie się od rzeczywistości. W dodatku od zawsze miałam bardzo bujną wyobraźnię i w mojej głowie żyły różne postacie z własnymi historiami, a pisanie daje mi możliwość przelania tego na papier i nadania wyobrażeniom namacalnej formy. Nic nie równa satysfakcji, która pojawia się wtedy, gdy coś, co sobie wymyśliłam nagle nabiera realnego kształtu i ktoś może przeczytać rzecz, która wyszła prosto z mojej głowy. Widzę, że sprawiam radość ludziom swoimi książkami, bo pozwalają im zapomnieć o problemach, co nadaje sens temu, co robię. Dostaję również mnóstwo wiadomości na temat tego, że potrafiłam komuś pomóc opisaną przeze mnie historią. Czytelnik dzięki nim coś zrozumiał, przewartościował sobie pewne rzeczy, lub ich treść przyczyniła się do pokonania jakiś traum. Daje mi to potężnego kopa motywacyjnego.
- Jakie emocje towarzyszyły ci przy pracy nad najnowszą powieścią?
Ekscytacja, smutek, nostalgia. Moja najnowsza książka „Smak gorzkiej czekolady” pozwoliła mi wrócić wspomnieniami do dzieciństwa i tych słodkich, niewinnych chwil, ale także uświadomiła mi czym dokładnie jest przemijalność i dorosłość.
- Jak odbierasz swój kontakt z fanami?
Bardzo dobrze, uwielbiam moich czytelników. Kontakt z nimi dodaje mi energii i motywuje mnie. Najbardziej doceniam momenty spotkania ich na żywo, na przykład na targach. Wtedy anonimowe nicki zamieniają się w prawdziwe twarze i słowa i dopiero wtedy dociera do mnie realność tego wszystkiego.
- Jacy autorzy stanowili dla ciebie największą inspirację?
Myślę, że autorzy, od których zaczęłam moją przygodę z czytaniem. Szczególnie Meg Cabot i Cassandra Clare. Czytając ich książki, zawsze chciałam pisać tak samo jak one – lekko, zabawnie, obrazowo, ale emocjonalnie i zdecydowanie tak, by czytelnik mógł całkowicie zatracić się w historii.
- Kto jest twoim największym autorytetem?
Mam wiele osób, które podziwiam, ale nie mam takiej, którą mogłabym nazwać swoim autorytetem.
- Co jest dla ciebie najtrudniejsze w pisaniu?
Chyba samo zebranie się do pisania. <śmiech> Lubię wyobrażać sobie danych bohaterów i sytuacje, ale zawsze ciężko mi otworzyć Worda. Jak już to zrobię, to wpadam w trans i po prostu piszę. Poza tym, myślę, że również zakończenia. Uwielbiam zakończenia i uważam, że jest to jedna z najważniejszych rzeczy w całej książce. Nieodpowiedni koniec może zaburzyć cały odbiór lektury. Gdy nadchodzi jego czas, zawsze dopada mnie presja i stres związany z tym, czy wszystkie wątki zostały odpowiednio rozwinięte i zamknięte. Ogarnia mnie również ogromna obawa przed tym, czy dane zakończenie się spodoba. Dotychczas najgorzej wspominam proces pisania zakończenia do „Maybe you”. Bardzo mocno odbiło się to na moim stanie psychicznym. W końcu było to zakończenie historii, która została rozbita na dwa tomy, poza tym czytało mnie sporo ludzi i bałam się po prostu tego, że nie spełnię oczekiwań czytelników i ich zawiodę.
- Jedna rada, która dałabyś komuś, kto dopiero zaczyna pisać?
Nie poddawać się i po prostu pisać. Do szuflady, do Internetu, dla rodziców, do szkoły nieważne gdzie. Po prostu pisać, pisać i pisać, bo nikt nie rodzi się z talentem pisarskim. To coś, co wykształca się z czasem ciężką pracą.
- Moja ulubiona postać, którą wymyśliłam, to:
Natalie Forbes
- Co czytelnicy powinni wiedzieć o twojej nowej książce przed lekturą?
To coś całkowicie innego, niż wszystko, co dostali ode mnie do tej pory. Nie dość, że przenosimy się w czasie do lat 90., które dla większości są zupełnie obce, to w dodatku jest to historia dużo dojrzalsza od moich poprzednich. Na pewno spodoba się fanom muzyki, szczególnie starego rocka! Wydaje mi się również, że treść trafi bardziej do moich starszych czytelników, aniżeli do młodszych, bo to oni bardziej utożsamią się z opowieścią i emocjami, które starałam się przekazać.
- Jakie masz hobby poza pisaniem?
Może jestem monotematyczna, ale jak nie piszę to czytam, a jak nie czytam to piszę. Książki to całe moje życie!
- Jakiej muzyki słuchasz?
Jestem fanką spokojnych, emocjonalnych brzmień. Przez pół życia słuchałam k-popu, ale już dawno oddaliłam się od tej subkultury, szczególnie jak poszłam na studia i później jeszcze mocniej, gdy zaczęłam dorosłe życie. Zabrakło mi czasu na śledzenie nowości i byciem na bieżąco ze wszystkim, co wychodzi. Ogólnie obecnie uwielbiam słuchać zarówno The Beatles jak i Eda Sheerana. Ale w gimnazjum uwielbiałam starego rocka. Zasłuchiwałam się w muzyce, którą uwielbia Charlotte, główna bohaterka mojej książki, czyli między innymi Nirvana, Guns N’ Roses, Led Zeppelin, Pink Floyd czy The Rolling Stones.
- Jesteś bardziej introwertyczna czy ekstrawertyczna?
Zdecydowanie jestem ambiwertykiem, a więc i lubię spędzać czas z ludźmi, dają mi oni dużo energii, ale także cenię sobie samotność. Nie lubię bycia przebodźcowaną, ale nie lubię także siedzieć za długo w domu. W komfortowym dla siebie towarzystwie i odpowiedniej sytuacji jestem pewna siebie i wygadana, ale zazwyczaj przy nowopoznanych ludziach, albo przy tych, z którymi nie czuję się dobrze, jestem zamknięta w sobie i nieśmiała. Lubię zarówno słuchać jak i mówić, więc jestem czymś pomiędzy introwertykiem a ekstrawertykiem.
- Jaki prezent zawsze chciałaś dostać?
Nie mam żadnego konkretnego, ale zawsze lubiłam prezenty, w których ktoś się postarał i przy kupnie pomyślał o mnie i o tym, czego potrzebuję, albo co lubię. Choć jak teraz o tym myślę, zawsze gdy ktoś pyta mnie, co chcę dostać na jakąś okazję, zawsze odpowiadam, że książkę.
- Pomysł na wymarzony wolny dzień:
Wyłączyć telefon, wyspać się, zjeść dobre jedzenie i zasiąść z książką, która mnie wciągnie.
Maybe You. Westwood Academy. Tom 2
- Jedno zdanie, które chciałabyś powiedzieć młodszej sobie?
Coś, czego wtedy nie usłyszałam, a bardzo tego potrzebowałam: Jestem z ciebie dumna, nie poddawaj się.
- Co cię inspiruje na co dzień do działania?
Ambicja i to że każdego dnia, chcę być coraz lepsza. Chcę być lepszą osobą, pisarką, dziewczyną, córką i psią mamą.
- Gdybym nie została pisarką, byłabym…
…redaktorką inicjującą albo zajmowałabym się contentem marketingowym, tak jak w poprzedniej pracy. Na pewno byłoby to coś związanego z tekstem!
- Jak zatytułowałabyś swoją autobiografię?
„Od zera do milionera” <śmiech> Oczywiście żartuję, jeszcze nie jestem milionerką, ale to idealnie pokazuje, że z bycia dosłownie nikim – jedynie ambitną dziewczyną z marzeniami, sięgnęłam szczytu i te marzenia spełniłam. W dodatku wszystko ciężką, własną pracą, nic nie przyszło mi łatwo ani nie spadło z nieba.
- Czekolada gorzka czy mleczna? 😊
Mleczna z nadzieniem albo dodatkami! Ale jeśli miałabym wybierać między zwykłą mleczną a gorzką, wybrałabym gorzką.
Komentarze (0)