„Purezento" (czyli „prezent") to książka tajemnicza i na wskroś orientalna. Poruszająca historia utraty i miłosnej odnowy. Rozgrywająca się w Tokio oraz Kamakurze opowieść o słodko-słonym smaku umami. To też ostatnia  powieść Joanny Bator i jednocześnie jej pierwsza napisana w japońskim nurcie. Wielkie zaskoczenie w duchu zen!
Skąd wzieła się taka fascynacja u autorki i w jaki sposób powstają jej dzieła? Poznajcie tym razem historię Joanny...

 

Wychowała się w Wałbrzychu. Rodzice często zostawiali ją u babci. Z tego okresu zapamiętała wielkie pokoje w starej kamienicy i dzieci na podwórku, z którymi nie mogła się bawić.

Byłam samotnym dzieckiem. Rodzice oddali mnie na wychowanie do dziadków, którzy byli smutnymi, nieszczęśliwymi ludźmi. To u nich zamykałam się w szafie, bo mieszkała w niej moja wymyślona siostra bliźniaczka. Miałam taką latarkę, w której przesuwając szkiełko, można było zmienić światło na czerwone. Pierwsze sześć lat to fundament, to zostaje na zawsze. Kiedy przeprowadziłam się z rodzicami do nowego mieszkania w Piaskowej Górze, poczucie alienacji pozostało.

Wspomnienia dzieciństwa są jednak niewyraźne, trudno rozpoznać, co jest prawdą, a co zmyśleniem.

Sama już nie wiem, czy mieszkanie babci było takie, jak pamiętam, czy pamiętam to, co wymyśliłam. Nie mam jednak wątpliwości, że już wtedy pragnęłam ruszyć w świat. Jesteśmy elementem większej całości, czy tego chcemy, czy nie.

Później, kiedy skończyła sześć lat, zamieszkała w Piaskowej Górze, w nowym blokowisku. O swoim rodzinnym mieście pisała w „Piaskowej Górze", „Chmurdalii" i „Ciemno, prawie noc". Mówi, że wspomnienie tamtych lat to emocjonalna przestrzeń między empatią i gniewem, z której korzysta w swojej prozie.

To nie ja wybieram Wałbrzych. To Wałbrzych wybiera mnie, nawet gdy próbuję uciekać. W mojej wyobraźni narracja rodzi się właśnie tam, choć wyjechałam w wieku osiemnastu lat i wracam sporadycznie. Wyjeżdżałam z miasta, które umierało, w którym nieczynne korytarze kopalni zalano wodą. Czarna woda w chodnikach pod miastem to obraz, którego pozbyć się nie sposób.

Jak sama przyznaje, nie znosi tłumu – „Nie lubię ludzi w grupach. Znoszę ich pojedynczo, dwójkami”. W Japonii spędziła w sumie 4 lata. To tam napisała reportaż „Japoński wachlarz”, (za który otrzymała nagrodę im. Beaty Pawlak), „Piaskową Górę” i „Ciemno, prawie noc”. Kiedy otrzymała nagrodę Nike za powieść „Ciemno, prawie noc”, mówiła o chaosie, jaki przetoczył się wówczas przez jej życie, dotychczas tak harmonijne. Do samej nagrody nie podchodzi z bałwochwalczym entuzjazmem.

Moment wręczenia nagrody to piękna chwila. Weszłam na scenę i odebrałam najważniejszą polską nagrodę literacką. Potem postawiłam ją sobie na nowym stole. Ale wytrwała tam dwa dni i powędrowała na półkę z trofeami.

 

Jak sama twierdzi, Japonia w jej życiu pojawiła się przypadkowo – „w sposób, w jaki pojawiają się najważniejsze rzeczy”. Pisała doktorat z filozofii. Po ukończeniu doktoratu wyjechała jako stypendystka do Nowego Jorku. Zastanawiała się wtedy, czy powinna kontynuować pracę naukową. Wcześniej od 1999 do 2008 roku była adiunktem w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN. Później wykładała również w Polsko-Japońskiej Wyższej Szkole Technik Komputerowych.

Kiedy pracowałam naukowo, czułam bezsilność. Czułam wokół siebie obojętność i nie potrafiłam się zaangażować. Mogłam żyć na tej wyspie akademickiej i mieć w nosie, co się dzieje poza nią, lecz nie byłam w stanie tego wytrzymać. Moi znajomi są wykształceni, mówią pięknym językiem, słuchają wyrafinowanej muzyki i jest miło. Można zamknąć drzwi i włączyć operę Händla. Ale można też coś robić na małą skalę: uratować parę kotów, spędzić parę godzin w hospicjum. Albo napisać książkę. Czy wystarczy, że piszę książki, których bohaterka angażuje się w życie? Nie wiem. Pisanie to w ogóle ryzykowna robota. Tak czy inaczej, grzebię się we własnych flakach.

Rozwiązanie przyszło niespodziewanie. To w Nowym Jorku otrzymała wiadomość od koleżanki z Instytutu PAN, że istnieje możliwość wyjazdu na stypendium do Japonii. Wypełniła formularz, napisała projekt, a dwa tygodnie później otrzymała dwuletni kontrakt z japońską uczelnią.

Japonia radykalnie zmieniła moje życie. Bez Japonii nie zostałabym pisarką. Trzeba było takiego oddalenia, ogromnego dystansu. Zostałam wrzucona w język, którego w ogóle nie rozumiałam. Żyłam w jakiejś bańce, w doskonałym buddyjskim odosobnieniu. Pozwoliłam życiu po prostu płynąć.

Do pisania podchodzi jak do rytuału – „Jak pisać, to w yukacie. To lekkie bawełniane kimono w klasyczny biało-granatowy wzór. Zimą wkładam haori – wdzianko na kimono do połowy uda. Szyte z jedwabiu albo wełny. Piękne. Siadam do stołu, na którym jest tylko laptop i dzbanek japońskiej herbaty z plantacji koło Kagoshimy. Wtedy jestem kimś innym – medium, przez które płyną opowieści”.

Odnoszę wrażenie, że miałam już wiele żyć. Mieszkałam dłużej w pięciu krajach.W Japonii, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Stanach Zjednoczonych i Szwajcarii. W każdym z tych miejsc tworzyłam egzystencjalną całostkę, czyli mieszkanie, praca, własne ścieżki, ulubione miejsca. Wszędzie spotykałam ludzi i to były bardzo intensywne znajomości, takie skondensowane.

W wywiadach mówiła, że do 35. roku życia nie wiedziała, co robić w życiu, nie była pewna, do czego się nadaje. Zrozumiała to, kiedy zaczęła pisać. Poczuła, że odnalazła swoje miejsce. Melancholię, która powraca do niej regularnie, pokonuje bieganiem.

Bieg jest zen. Czuję wtedy wolność, siłę, spokój. Jestem ciałem, ruchem, pustką...

Czego można się spodziewać po ostatniej powieści „Purezento"?

Podróżując wraz z główną bohaterką po Japonii, towarzysząc jej w sklejaniu rozbitych naczyń, czytelnik stopniowo wkracza w harmonijny świat zen, gdzie serce i umysł zapisuje się jednym znakiem kanji, a najpiękniejsze jest to, co niekompletne, przemijającei niedoskonałe...

 

Trudno powiedzieć, kim jest Joanna Bator, antropolożką, znawczynią kultury japońskiej, podróżniczką, nauczycielką akademicką, publicystką, eseistką, pisarką? Za tymi określeniami kryje się jakaś prawda o autorce, ale żadna nie jest wystarczająca. Warto poznać jej twórczość i samemu odpowiedzieć na to pytanie.