Autor: Daniel Zielaskiewicz

Historia nie jest tak jednoznaczna jak matematyka czy reguły ortografii. Nieraz brakuje wiedzy na temat wydarzeń czy postaci historycznych. Geralt z Rivii w „Sezonie burz” stwierdził:

– Historia [...] to relacja, większością kłamliwa, ze zdarzeń, większością nieistotnych, zdawana nam przez historyków, większością durniów.”

Istotnie, oficjalną wersję historii często spisują uprzywilejowani wybrańcy funkcjonujący w określonej rzeczywistości politycznej. W ostatnich latach trwa jednak boom na odkrywanie tego, co przemilczanie. W tym tekście postaramy się polecić historyków oraz badaczy kultury, którzy kontrują główną, heroiczną narrację historyczną, a ich opracowania mogą być niezmiernie ciekawe w poznaniu zupełnie innej strony historii czy kultury Polski, a dzięki nim – nas samych we współczesnym społeczeństwie.

Chłopskie państwo szlachty

Na przywołanych we wstępie lekcjach historii wiele tematów poświęconych było szlachcie. Uczyliśmy się o charakterystycznych strojach, rewolucyjnych zrywach oraz wiekopomnych bitwach. Na języku polskim poznawaliśmy dzieje słynnych szlachciców w „Panu Tadeuszu” Adama Mickiewicza czy dziełach Henryka Sienkiewicza. Tymczasem szlachta stanowiła zaledwie skromny odsetek społeczeństwa na przestrzeni wieków. Najludniejszą warstwą społeczną, której pracy przeważnie się nie doceniało, byli chłopi. Dziś każdy z nas lubi myśleć o sobie, że jesteśmy potomkami dumnych patriotów w żupanach, tymczasem 90% społeczeństwa stanowili chłopi i chłopki, którzy byli raczej niewolnikami niż bogobojną, ciężko pracującą grupą, zapatrzoną w szlachtę. No to jak to się dzieje, że nagle 90% współczesnego społeczeństwa najchętniej deklaruje pochodzenie szlacheckie?

Żeby naprawić mocno skrzywiony obraz rzeczywistości Rzeczpospolitej szlacheckiej, powstały takie książki jak „Chamstwo” Kacpra Pobłockiego. Antropolog obdziera historię pięknych strojów i suto zastawionych stołów i skupia się na ludziach, którzy na najniższym poziomie tworzyli swoje państwo w biedzie i głodzie. Wiele sukcesów nawet dzisiejszej Polski ma podstawy w wyzysku chłopów, którzy żyli w świecie bezwzględnego patriarchatu i niedającego prawie żadnych nadziei na awans podziału klasowego. W historii chłopów pańszczyźnianych brakuje kolorytu i optymizmu. Jest za to sporo bólu, niesprawiedliwości, a wręcz upodlenia.

 

Chamstwo, Kacper Pobłocki

 

Strategia gospodarcza: „bić, bić i bić”

Pobłocki licznie cytuje źródła. Oto fragment notatki prasowej z 1817 r. zatytułowanej „Machina do bicia chłopców”:

– Ktokolwiek miał do czynienia z chłopami, ktokolwiek pragnął ich uczynić pożytecznymi samym sobie, musiał prócz doświadczonej przykrości przekonać się jeszcze o stracie drogiego czasu na ich bicie potrzebnego, który z większą nierównie korzyścią mógłby się użyć na dobro dworu. […]

Bić go potrzeba, żeby uczuł, bić do półśmierci, żeby naprowadzić na drogę kierującej nim woli; bić ustawicznie, żeby mieć zeń cokolwiek użytecznego; bić, bić i bić bez końca, ażeby pamiętał o sobie, o żonie, o dzieciach.

Warto docenić takie publikacje jak „Chamstwo” Kacpra Pobłockiego czy „Ludowa historia Polski” Adama Leszczyńskiego, gdzie na przeszłość kraju nad Wisłą patrzy się nie tylko przez pryzmat narodowego ducha i wielkich czynów, ale też roli zwykłych obywateli, którzy przez wieki byli niesprawiedliwie traktowani. Leszczyński skupia się na tym, jak społeczeństwo reagowało na wielkie zmiany, wojny i powstania. Jak podkreśla sam autor, to historia ludowa, a nie narodowa – jakże inna od tej, którą wpaja się na lekcjach historii.

– Autor tej książki zawsze stoi po stronie słabszych i stara się im oddać głos. Źródła bardzo często to utrudniają, ponieważ zostały wytworzone przez elity i przedstawiają wydarzenia z jej perspektywy. To zresztą naturalne; źródła historyczne zazwyczaj są wytwarzane przez społeczne elity. Jesteśmy jednak na nie skazani – deklaruje Leszczyński.

 

Ludowa historia Polski, Leszczyński

 

Polski monopol na cierpienie

Czasami trudno dostrzec związek między wydarzeniami historycznymi, a współczesnością. Ludzie urodzeni po wojnie, a zwłaszcza po 1989 roku, spuściznę takich wydarzeń jak II wojna światowa czy zabory, zauważają jedynie podczas pompatycznych uroczystości w czasie świąt państwowych. Dla większości jednak 3 maja czy 11 listopada oznaczają długi weekend i okazję do wypoczynku niż ważną rocznicę dla kraju, w którym żyją.

Tymczasem wpływ historii na obecne pokolenia jest silniejszy, niż można przypuszczać. Świetnie obrazuje to Andrzej Leder w książce „Prześniona rewolucja”, gdzie wyjaśniona jest rola rewolucji społecznej, jaka dokonała się między 1939 a 1956 rokiem. Autor błyskotliwie wskazuje na to, co szybko wyparliśmy z naszej historii, a także czym ochoczo się zachłysnęliśmy. Udowadnia także, jak głęboko zakorzenione jest w nas poczucie historycznej krzywdy, która często przejawia się w agresywnej potrzebie zadośćuczynienia, tworzonej przez „dwa fundamentalne pragnienia”:

– Jedno to potrzeba cierpienia przez innych. Uznania wyjątkowości ich cierpienia. To wiąże się z tym, że krzywda nie zna miary. Ci, którzy czują się skrzywdzeni, nie znoszą lekceważenia, umniejszania, porównywania. Również relatywizowania. To wszystko, w ich odczuciu, służy zakłamywaniu prawdy o absolutnym wymiarze ich krzywdy; jest szydzeniem z ich bólu. Dlatego nie chcą słuchać o krzywdach innych. Dopóki ci „inni” nie staną się „swoi”, mówienie o ich cierpieniu służy w odczuciu skrzywdzonych pomniejszaniu tego, co dotknęło właśnie ich. Zaś sytuacja, w której skrzywdzony miałby pomyśleć o tym, że sam był źródłem krzywdy, jest już w ogóle niemożliwa. Przypominanie przedwojennych pogromów czy pacyfikacji ukraińskich wsi polscy skrzywdzeni odczuwają więc jako zamach na ich prawo do cierpienia.

 

Prześniona rewolucja, ćwiczenie z logiki historycznej, Andrzej Leder

 

Za, byleby przeciw

Wpływ przeszłości na obecne nastroje polityczne znakomicie prezentuje również Marcin Napiórkowski w książce „Turbopatriotyzm”. Tematyka aktualna zwłaszcza dzisiaj, kiedy podział wśród obywateli jest wyraźny jak nigdy dotąd. Autor wylicza ważne fakty z przeszłości, które w znaczący sposób ukształtowały światopogląd wielu Polaków dziś. Wskazuje, jak ciągłe zagrożenie, które towarzyszyło Polsce na przestrzeni wieków (zabory, wojny), tkwi w Polakach do dziś, mimo że rzeczywistość nigdy nie była równie bezpieczna i obfita w dobrostan. Napiórkowski pochyla się nad pojęciem patriotyzmu, który chociaż w swojej definicji nie uległ zmianie, jest jednak zupełnie inaczej postrzegany, co prowadzi do kolejnych konfliktów na tle politycznym, a przede wszystkim światopoglądowym. Zwraca uwagę na mylenie miłości do ojczyzny z obsesją, a także na to, że to uczucie odzywa się najsilniej nie wobec, ale przeciw czemuś:

– Nasze najważniejsze formy pamięci to marsze, strajki i protesty. Nawet zgromadzenia na cmentarzu, w większości europejskich krajów stanowiącym przestrzeń wyłączoną z bieżącej polityki, mają w Polsce niezwykle silny potencjał antysystemowy. Potrafimy być razem, ale tylko przeciw komuś. Dotyczy to, warto zauważyć, wszystkich stron bieżących politycznych sporów.

 

Turbopatriotyzm, Marcin Napiórkowski

 

„Zstąpmy do głębi”

Historia nie była dla Polski zbyt łaskawa. Trudno więc się dziwić, że chociażby literatura z tego okresu, dzieła Adama Mickiewicza czy Juliusza Słowackiego, przepełnione są bólem, ale też ogromną wiarą oraz wolą walki. Tym przesycona jest nasza kultura minionych wieków, więc trudno dziwić się, że mimo upływu lat, wciąż towarzyszy nam duch martyrologii. Jeszcze w kontekście PRL-u mówi się o cierpieniu, ograniczaniu praw czy swobody wypowiedzi.

Trudno jednoznacznie orzec, czy podtrzymywanie takiej narracji jest jednoznacznie dobre, czy jednak powinniśmy się jej wyzbyć. Dlatego tym bardziej wartościowe wydaje mi się stanowisko, jakie w kontekście historii Polski zabrał Brian Porter-Szűcs. Amerykański profesor historii na University Michigan-Ann Arbor z racji polskich korzeni zainteresował się dziejami kraju swojej matki. Tak powstał „Całkiem zwyczajny kraj. Historia Polski bez martyrologii”. To bardzo ciekawa analiza historii z punktu widzenia postronnego badacza, który z rezerwą podchodzi do cierpiętniczo-bohaterskiej interpretacji polskich dziejów. Szűcs diagnozuje:

– Polska historia, tak jak się ją zwyczajowo przedstawia, to marsz z jednego pola bitwy na drugie, z jednej opresji w drugą, od masakry do masakry, z Polską jako nieuchronną zbiorową ofiarą. Taka historia wytwarza narodową martyrologię - wyniesienie całej wspólnoty do roli uświęconej męczennicy. W ramach tego żałobnego światopoglądu podać w wątpliwość działania jakiegokolwiek Polaka oznacza podać w wątpliwość Polskę jako taką, zważywszy że jedynie cnotliwym cierpiętnikom wolno reprezentować całość.

 

Całkiem zwyczajny kraj, Historia Polski bez martyrologi, Porter-Szucs Brian

 

Historię warto krytycznie interpretować i zastanawiać się, jak powstały źródła wiedzy, który dysponujemy. Każda z wymienionych przeze mnie publikacji buduje kontrnarrację w stosunku do tego, co lubimy myśleć i czego uczy zbiorowa mitologia zawarta w szkolnych podręcznikach.

Więcej artykułów o książkach znajdziesz w pasji Czytam.

Grafika okładkowa: shutterstock.

Pogrubienia w cytatach: redakcja.