Natalia musiała zmierzyć się z demonami, zarówno tymi z zewnątrz, które kreuje otaczająca nas wszystkich rzeczywistość, jak i tymi, które obudziły się w niej samej. Fakt, że dziś możemy cieszyć się jej nową płytą jest dowodem na to, że tę walkę wygrała, zbudowała sobie własny świat i wróciła silniejsza. Zapraszamy do lektury wywiadu, w którym szczerze, mądrze i z poczuciem humoru o wszystkim opowiada.

Nowa płyta Natalii Nykiel

Rozmowa z Natalią Nykiel

Piotr Miecznikowski: Od naszej poprzedniej rozmowy minęło pięć lat. Skąd taka długa przerwa między kolejnymi albumami?

  • Natalia Nykiel: Długa i nie długa, rozmawialiśmy przy okazji wydania „Discordii” w roku 2017, a przecież w 2019 pojawiło się jeszcze „Origo”. To co prawda EP'ka zawierająca pięć utworów, ale mimo wszystko przerwę należałoby liczyć od tego momentu. Nie jest to zatem pięć lat, a tylko trzy (śmiech).

A bez względu na to, czy było ich pięć czy trzy, te lata spędziłaś na pisaniu nowego materiału, który czekał na swój moment, czy raczej wszystko powstało na bieżąco, „w ostatniej chwili”?

  • Nie był to czas łatwy – pandemia spadła na nas wszystkich jak grom z jasnego nieba i wszystko się nagle zatrzymało. Ale z nową płytą historia wygląda tak, że ona miała już powstać latem roku 2020. Tyle, że wówczas byliśmy niemal w samym środku lockdownu i wiele planów trzeba było zmienić lub odłożyć na później. Mnie przez to całe zamieszanie zaczęły przychodzić do głowy różne myśli i pytania: gdzie jestem, co chcę osiągnąć, i tak dalej. Skończyło się to tak, że ostatecznie musiałam się poważnie zabrać za swoje zdrowie, zarówno fizyczne jak i psychiczne. Przełom lat 2020 i 2021 był dla mnie sporym wyzwaniem i właśnie w tym okresie powstawała muzyka na ten album. Bardzo specyficzny czas, nie wiem czy nie najtrudniejszy w mojej dotychczasowej karierze, a może nawet w życiu w ogóle. Ale z drugiej strony – wiele się nauczyłam o sobie. Przez to zamknięcie, miałam utrudniony dostęp do inspiracji z zewnątrz i musiałam zajrzeć w siebie samą. W praktyce wygląda to tak, że kiedy po wielu latach nieustającego pędu i odhaczania kolejnych spraw nagle zatrzymasz się w miejscu, to wszystkie te pochowane wcześniej pająki, zaczynają wychodzić na powierzchnię. I trochę musiałam z nimi powalczyć (śmiech).

Sądząc po tym jak brzmi płyta, udało ci się jednak przepracować te emocje i wydobyć z nich coś naprawdę wartościowego.

  • To prawda, największą siłą tej płyty jest właśnie ładunek emocjonalny, który w nią włożyłam. Wyrwałam sobie serce, niemal dosłownie, stąd właśnie bierze się moc tego albumu. Z faktu, że powstawał w takim trudnym momencie i kosztował tyle wysiłku. Gdybym nagrywała ten materiał w tym roku, byłby zapewne zupełnie inny. Dlatego mam nadzieję, że moi słuchacze docenią to jak bardzo „Regnum” różni się od poprzednich płyt. To jest zapis konkretnego czasu i po prostu musi być właśnie taki, jaki jest. Szczególnie pod kątem tekstów i zawartych w nich, często bardzo trudnych emocji.

A czy ta trudna sytuacja, poza tym że wpłynęła na twoje emocje, miała też wpływ na całą logistykę związaną z komponowaniem i nagrywaniem albumu?

  • Na samym początku głównym utrudnieniem w tej logistyce byłam ja sama (śmiech). Okazało się, że powiedzenie „w zdrowym ciele zdrowy duch” nie jest wcale pustym frazesem. Mało tego, działa też w drugą stronę – niezdrowy duch oznacza także niezdrowe ciało. Miałam taki moment, kiedy trzeba było pisać nowe piosenki, a tymczasem okazało się, że zauważalnie gorzej śpiewam. Źle się czułam sama ze sobą w zaistniałej sytuacji i musiałam małymi krokami wracać do normalnego stanu. Chciałam z tym walczyć i odczarowywać ten zły czas. W kilku piosenkach śpiewam o tym, co się wtedy działo w mojej głowie. Piosenka „Pętla” w jakimś stopniu właśnie to opowiada. Dotarło do mnie, że już nie śpiewam sama dla siebie, tak po prostu, w domu. Kiedyś bardzo to lubiłam, sama fizyczna strona śpiewania była dla mnie radością. A tymczasem okazało się, że po kilku miesiącach „ciszy” coś, co było moją największą pasją... zniknęło. Przestało być mi potrzebne. Dużo wysiłku włożyłam w walkę, żeby odnaleźć z powrotem dla siebie ten stan umysłu i to miejsce.  

Płyta pomogła w tej walce?

  • Bardzo! Pomogła mi się z tymi problemami zmierzyć, powiedzieć wszystko głośno i stanąć twarzą w twarz z potworem z szafy (śmiech). Cieszę się też, że od momentu kiedy skończyliśmy wszystkie nagrania i produkcję, czyli od lutego 2021, minął rok. Dzięki temu mnie samej udało się pójść sporo do przodu i dziś mogę zaprezentować ten materiał z większym dystansem i spokojem. Niektóre tematy są po prostu dość trudne i dobrze, że miałam ten czas, żeby się z nimi oswoić.

A nie korciło cię przez ten rok, żeby coś jeszcze w tej płycie zmienić, poprawić? Wielu artystów tak ma – pracują nad materiałem w nieskończoność.

  • Nie wiem, chyba nie (śmiech). Nigdy nie należałam to osób, które są przesadnymi perfekcjonistami. Nie zastanawiam się zbyt długo i kiedy mam coś zrobione i skończone, to rzadko wracam do tego z myślą, że może by coś poprawić. U mnie wygląda to tak, że potrzebowałam czasu, żeby ta płyta „osiadła”. Udało mi się okiełznać emocje i zaakceptować wszystko takim, jakie jest. Warto było poczekać i posłuchać tych piosenek po kilku miesiącach, dzięki temu dotarło do mnie, że to naprawdę bardzo dobra płyta (śmiech). Kiedy wróciłam do niej po długiej przerwie, poczułam dumę i super pewność, że to jest to. Dziś cieszę się, że ją w końcu wydajemy.

W opisie płyty „Regnum”, który wytwórnia wysyła do dziennikarzy, można znaleźć informację, że udało ci się stworzyć, cytuję: „wielowymiarowy, audiowizualny świat”. Opowiesz mi, o co dokładnie chodzi?

  • Ha ha! Chodzi o to, że pierwszy raz udało mi się zaprosić do współpracy osoby, które najpierw posłuchały całej płyty, a później zaczęły pracę nad budową tego „świata”. Byli to Łukasz Zabłocki i Zuza Słomińska, którzy podjęli się wykreowania całej przestrzeni i właśnie świata, który będzie towarzyszył tej płycie, i w którym osadzone będą wszystkie teledyski. Poprzednio często bywało tak, że najpierw pojawiały się single, w tym czasie płyta jeszcze się robiła a teledyski były fajne, ale każdy z innej parafii. Ani reżyser, ani fotograf robiący sesję, nie mieli okazji posłuchać całego materiału i przekonać się, z czym właściwie mają do czynienia. Tym razem miałam to szczęście, że cała płyta była gotowa, leżała i czekała na swój czas, mogłam ją przedstawić ludziom, którym ufam oraz wiem, że są turbokreatywni. Zależało mi na tym, żeby pokazali wizję tej płyty trochę inną niż moja. Spójną z tym, co mam w głowie, ale mimo wszystko inną. I to się udało, stworzyliśmy razem świat, który jest totalnie kosmiczny. Trochę mroczny, post-apokaliptyczny ale też mogący unieść te wszystkie piosenki, w których poruszam jednak dość trudne tematy. Mówiąc tu o świecie, mam na myśli całą oprawę, jaka towarzyszy temu albumowi – teledyski, sesje zdjęciowe, okładkę itd.

I ten właśnie świat to tytułowe „Regnum”?

  • Ta płyta jest bardzo różnorodna, eklektyczna i zdaję sobie sprawę, że niektórzy mogliby powiedzieć, że wręcz niespójna. Ale to jest wynik tego, że ja sama bardzo potrzebuję różnorodności w życiu. To mnie nakręca, napędza i zawsze tego szukałam. Już w czasach szkoły, kiedy wciąż starałam się znaleźć sobie dodatkowe zajęcia, czy później kiedy zajęłam się muzyką, a równocześnie studiowałam inżynierię i potem kulturoznawstwo, wciąż potrzebowałam czegoś więcej. Szukałam dla siebie różnych zajęć i ścieżek, po których mogę iść do przodu równocześnie. Ta płyta, to właśnie takie moje „Królestwo”, pełne miejsc, do których mogę prowadzić słuchacza za rękę. Każda jest inna ale wszystkie są bardzo moje.

Świetnie. Na koniec powiedz jeszcze o ducie z Piotrem Roguckim. Na poprzednich albumach pojawiali się już goście, jednak tym razem jest tylko on. Dlaczego właśnie on i dlaczego nikt więcej?

  • Piotr Rogucki był moim idolem od zawsze. Na wszystkich przeglądach zawsze śpiewałam jego piosenki i głęboko wierzyłam, że kiedyś zaśpiewamy razem (śmiech). To się po prostu musiało wydarzyć. Czekałam tylko, aż powstanie odpowiednia kompozycja, w której pojawi się przestrzeń i dla mnie i dla niego. Wcześniej, w tych wszystkich elektronicznych piosenkach jakoś tego nie czułam, dopiero kiedy stworzyliśmy z Foxem „List za widnokrąg” uznałam, że to jest ten moment, kiedy można poważnie pomyśleć o współpracy z Rogucem. Kiedy zadzwoniłam do Piotra, powiedział tylko: „No nareszcie!” (śmiech). Wiedział, że wcześniej często o nim opowiadałam w wywiadach i marzyłam o tym duecie. Dziewięć lat się zbierałam z tym zaproszeniem (śmiech).

A dlaczego nie ma więcej gości?

  • Wcześniej zawsze dawałam gościom przestrzeń do napisania własnych tekstów. Wtedy czułam, że to coś nowego wnosi i jest mi potrzebne. Tym razem również zaprosiłam do współpracy trzech artystów, jednak finalnie tych tekstów nie zaśpiewałam. Nie chodzi o to, że były złe, w żadnym wypadku, raczej o odczucie, że ta płyta jest po prostu bardzo osobista i tak dużo już do niej „wpakowałam” własnych uczuć, że chyba nie ma na nic więcej miejsca. Ostatecznie z tekstów innych artystów został tylko jeden, piosenka „Niech płonie”, którą napisał we współpracy ze mną Błażej Król.

Jeśli chcecie przeczytać więcej wywiadów lub wieści ze świata muzyki, koniecznie zajrzyjcie do działu Słucham.

A 28 lutego o godz. 18 zapraszmay na spotkanie z Natalią Nykiel w ramach cyklu Premiera online na naszym Facebooku. LInk do spotkania w grafice poniżej.