Astrid Lindgren z pewnością wierzyła w cnoty niewieście. Zaliczała do nich upór, umiejętność buntu i walkę o swoje. Ale też empatię i czułość wobec słabszych. Dlatego jej książki są evergreenami czytanymi przez kolejne pokolenia. Biografia pisarki okazuje się odbijać w jej twórczości, a Jens Andersen bez hagiograficznych zapędów pokazuje w „Żyje się tylko dziś”, że była kobietą wyjątkową.

W 1924 roku Astrid Lindgren, wtedy jeszcze Ericsson ścięła włosy. Fryzura „na chłopczycę” stawała się modna, ale nie tylko o modę tu chodziło. Pewnie jeszcze dzisiaj w niektórych konserwatywnych domach taki gest byłby odebrany jako niezwykle radykalny, a co dopiero w Vimmerby, niewielkim - liczącym nieco ponad 3 tysięcy mieszkańców - miasteczku na szwedzkim południu. Nawet jej łagodny i spolegliwy ojciec, Samuel August nie ukrywał zdenerwowania. Poradził Astrid, by raczej przez jakiś czas nie przyjeżdżała na rodzinną farmę w Näs. Jak pisze Jens Andersen, biograf szwedzkiej pisarki, gdy buntowniczka zjawiła się z nową fryzurą w rodzinnym domu, przy kuchennym stole zapadła cisza. „Sceny rebelii i niepohamowanego manifestowania własnego ja u czworga dzieci z rodziny Ericssonów były rzadkim widokiem” - pisze Andersen.

Żyje się tylko dziś. Nowa biografia Astrid Lindgren

Jednak nie wszyscy byli przeciwni nowej fryzurze Astrid. Lovisa, matka jej matki, ponoć wyraziła aprobatę dla krótkich włosów. Ale ciężar wychowania dzieci spoczywał na konserwatywnej Hannie, z której zdaniem wszyscy musieli się w domu Ericssonów liczyć. Praca uszlachetnia, protestancka etyka nie była obca Hannie i jej dzieci wiedziały, że nie tylko bez pracy nie ma kołaczy, ale nawet gdy po południu czeka cię ważne wydarzenie jakim jest konfirmacja, rano trzeba wykopać buraki. Matka to dowódczyni polowa, zawsze przygotowana i kontrolująca wszystkie szczegóły logistycznego wyzwania, jakim jest prowadzenie domu. Może dlatego w książkach Astrid Lindgren kobiety są samodzielne, rebelianckie. „Ino rób, ino nie ustawaj”, mawiała jej matka. I Astrid robiła. Choć droga do bycia pisarką nie była usłana różami. Młoda panna Ericsson zaszła bowiem w ciążę, ale tę historię Państwo już sobie sami doczytają.

Książka Andersena nie jest pierwszą dostępną po polsku biografią autorki „Dzieci z Bullerbyn”, ale z pewnością najbogatszą w szczegóły i wyjaśniającą wiele momentów z życia Lindgren, których poprzednia biografka, Margareta Strömstedt w książce „Astrid Lindgren. Opowieść o życiu i twórczości” nie podjęła. Choć Jens Andersen nie ma lekkiego pióra jak Hans Christian Andersen i dość często zdarza mu się nadmiernie zabrnąć w szczegółowość, najchętniej by wyliczył wszystkie artykuły, które napisała Lindgren dla lokalnej prasy i z pewnością mógłby uraczyć nas książką co najmniej dwutomową, to to, co wyróżnia jego pracę jest kreślenie szerokiego tła, pokazywanie życia szwedzkiej pisarki w kontekście przemian społecznych i historycznych w samej Szwecji. Do tego wydaje się, że Andersen jest dużo bardziej krytyczny wobec swojej bohaterki niż Strömstedt, która pisarkę znała i korzystała z przygotowanych specjalnie dla niej notatek skreślonych ręką twórczyni Pippi Pończoszanki.

Śmierć bohatera zdecydowanie ułatwia biografowi badanie jego przeszłości, ale redakcja Andersena mogłaby być trochę bardziej krytycznie nastawione wobec dłużyzn, zaskakujących czasem zepętleń i przeskoków czasowych i zbyt obszernych cytatów. Dlaczego zatem „Książka tygodnia”? Bo mimo niedostatków „Żyje się tylko dziś…” opisuje fascynującą historię, kobiety, która wierzyła w kobiety i dzieci, która miała duszę buntowniczki, ale świadomej tego, że zmiana społeczna przychodzi nie tylko dzięki nagłym zwrotom akcji, ale i wieloletniej pracy u podstaw. Andersen pokazuje w jaki sposób Lindgren traktowała innych ludzi, wykorzystując własną sławę w celu pomocy innym, walcząc o prawa dzieci i zwierząt.

Dla fanów Lindgren jest to lektura obowiązkowa, a przecież prawie wszyscy kiedyś czytaliśmy i poznawaliśmy stworzonych przez nią bohaterów i bohaterki. Dzięki biografii Andersena można dostrzec źródła tych opowieści w dzieciństwie i dojrzewaniu autorki, ale też zobaczyć jak wiele zmieniło się w ciągu ostatnich stu lat dzięki właśnie takim osobom jak Astrid Lindgren, pisarka która wiedziała, że trzeba żyć własnym życiem, niezależnie od tego co powiedzą mama i biskup. W czasach, gdy trzeba wyjaśniać, że „cnoty niewieście” to również niezależność, waleczność i umiejętnośc mówienia własnym głosem, nawet nie najwybitniejsza biografia Lindgren powinna być czytana masowo. Póki nie musimy tego robić na tajnych kompletach.

Przełożył Włodzimierz Pessel.

Więcej recenzji z cyklu „Książka tygodnia” znajdziecie w dziale Czytam.