Trzy tysiące i rośnie

Macie w domu słownik języka polskiego odziedziczony po prababci? Mamy przykrą wiadomość – jest nieaktualny. Co jakiś czas, wraz z ukazaniem się kolejnej edycji Wielkiego Słownika Ortograficznego PWN, wpisywane są do niego nowe słowa, które na stałe rozgościły się w mowie i piśmie Polaków. Większość z nich to spolszczone słowa zapożyczone z innych języków, głównie z angielskiego. Dlatego w starym wydaniu nie znajdziemy np. adultyzmu – czyli dyskryminacji młodych ze względu na wiek. Nietrudno domyślić się, skąd pochodzi ten termin, ponieważ „dorosły” w mowie Szekspira to „adult”. W leksykonie znajdziemy też słowo „preppers” (ang. to be prepared – być przygotowanym), którym możemy opisać osobę samodzielną oraz zabezpieczoną na każdą okazję, biorącą odpowiedzialność za przetrwanie własne i rodziny.

Kolejną porcję słów pojawiających się w słowniku stanowią onomatopeje, czyli wyrazy dźwiękonaśladowcze. Dlatego właśnie przeglądając wyrazy zaczynające się na S, natrafimy na dobrze znane, choć dotychczas nieuznawane „sru”, które scharakteryzowane jest jako wykrzyknik nazywający czynność wykonywaną nagle, szybko, z impetem.

Nadal lubimy skracać, zatem do „spoko” i „nara” dołączyły kolejne krótsze odpowiedniki znanych form. Nie robimy już błędu mówiąc, że idziemy na zakupy do „biedry”, a zamiast się tradycyjnie czymś zbulwersować, mamy po prostu „bulwers”. Natomiast jeśli czujemy, że straciliśmy nad wszystkim kontrolę, to automatycznie stajemy się „nieogarem”. Co ciekawe, kiedy już dojdziemy do ładu z naszymi sprawami, znów możemy być „ogarem” i nie chodzi tu o psa.

Twórcami wielu neologizmów są internauci. To dzięki ogromnej (albo od niedawna poprawnej formie „mega”) popularności mediów społecznościowych, możemy śmiało „lajkować” na „Fejsie”.
Słowo „mem” dobrze zna, lub chociaż kojarzy, większość z nas, jednak dopiero najnowszy słownik uwzględnia je i definiuje jako chwytliwą informację, zwykle w postaci filmiku, obrazka lub zdjęcia, rozpowszechnioną w sieci.

Nowa rzecz – nowe słowo

Osobną grupę nowych wyrazów w języku polskim stanowią określenia przedmiotów, zawodów, zjawisk czy czynności, o których twórcy XX-wiecznych słowników nie mieli pojęcia. W związku z tym oficjalnie polskim słowem jest „brafitterka” (ang. bra – stanik oraz fit – dopasować) – nazwa zawodu osoby zajmującej się doborem biustonoszy. Akurat to słowo jest też symbolem innej tendencji, a mianowicie kopiowania słów obcego pochodzenia zamiast próby zastąpienia ich polskim odpowiednikiem. Łatwiej nam było przyzwyczaić się do brafitterki niż biustonoszodopasowywaczki.
Na szczęście nasza kreatywność nie ogranicza się do kalkowania nazw zjawisk zza granicy. Kubki dla dzieci, które zapobiegają rozlaniu to oficjalnie „niekapki”, a pracownie, sprawdzające która partia cieszy się największym poparciem to „sondażownie”.

Popularne, ale błędne

Tendencja do uznawania za oficjalną polszczyznę słów, które dotychczas funkcjonowały jedynie w mowie potocznej nie jest jednak bezkrytyczna. O ile bowiem w najnowszym słowniku znajdziemy „ściemę”, o tyle modne ostatnio celowe popełnianie błędów raczej nie spotka się z aprobatą językoznawców. Według raportu „100 najczęstszych błędów językowych w Internecie w 2018 r.” Polacy lubią, zazwyczaj w prześmiewczym kontekście, pisać błędnie niektóre wyrazy. Prawdziwym zagłębiem byków jest Facebook, albo jak kto woli Fejs, ponieważ stamtąd pochodzi ponad 40% niepoprawnych użyć polszczyzny. Zaczęło się od wiralowego ogłoszenia zawierającego określenie „horom curke”. Potem nastała era memicznego nosacza i słowa „somsiad”. Popularnym wyrazem w ubiegłym roku była niepoprawna forma liczby mnogiej „internety”, neologizmy „odzobaczyć” i „paczeć”, liczebnik „pińcet” czy przekręcony czasownik „jestę”. Miejmy nadzieję, że osoby, które w ten sposób zapisywały powyższe wyrazy, miały świadomość popełnianych błędów.

Co ma w sobie dzban?

Wielu z nas, zwłaszcza jeśli mamy więcej niż naście lat, zdziwiło mianowanie „dzbana” młodzieżowym słowem roku 2018. Określenie to okazało się jednym z najpopularniejszych sposobów na nazwanie kogoś niezbyt inteligentnym. Zarówno zwycięzca tego plebiscytu, jak pozostali pretendenci, czyli słowa „masny” i „prestiżowy” pokazują, jak duży wpływ na nasz język mają tzw. influencerzy (tu wciąż czekamy na polski odpowiednik tego określenia bardzo wpływowej osoby). Posiadający miliony odsłon autorzy filmików nie tylko wyznaczają nowe trendy w modzie czy kulturze, ale także w mowie. Zatem jeśli chcemy przewidzieć, co będzie młodzieżowym słowem roku 2019, odsyłamy na YouTube.