Mickiewicz wiekiem klęski nazwał nie starość, lecz dojrzałość, Za nim poszło kilka pokoleń autorów, którzy właściwie ignorowali tę ostatnią fazę życia. Jeśli się pojawiała, to z reguły tematyzowana w podniosły lub nostalgiczny sposób jako powolne odchodzenie, godzenie się z życiem oraz oczekiwanie na śmierć; jako sporządzanie dwóch rodzajów testamentu – metaforycznego i dosłownego. Zupełnie inaczej swoją historię zaplanowała Barbara Woźniak. Pisarka to właśnie starość ustawiła w centrum, przy czym opisała starość współczesną i przez to jeszcze bardziej tragiczną.

Ojciec i syn a rebours

Główny bohater, cierpiący na Alzheimera weterynarz, nie jest już w stanie zbudować żadnej narracji na temat własnego życia. Henryk nikomu niczego nie przekaże, nie jest władny przygotować testamentu. Nocą wychodzi z domu – snuje się po sąsiedztwie, w cienkiej piżamie wysiaduje na przystanku. Mylą mu się imiona żony, dzieci, domowych psów. Czasem jest agresywny, innym razem potulny i bezradny jak dziecko.

O Henryku (oraz o sobie) opowiada syn Szymon, pięćdziesięcioletni pracownik naukowy, filozof, który prowadzi zajęcia na studiach medycznych. Przeprowadza się z Krakowa do rodzinnego Tarnowa, by zaopiekować się ojcem. Już na wstępie zatem role się odwracają: syn staje się ojcem-opiekunem, a ojciec – podopiecznym.

Ta powieść jest właściwie afabularna, bo nic się tu nie dzieje; obaj mężczyźni żyją wspomnieniami. Porządek akcji, reguły gry narzuca choroba. Dla zapadającego w mroki zapomnienia starca i uwiązanego do niego syna każdy dzień jest rodzajem zwycięstwa. O to właśnie chodzi – by przeżyć jeszcze jeden dzień, by Henryk się nie poranił, nie zrobił sobie krzywdy. Syn skrupulatnie ćwiczy z ojcem jego umysł, rozwiązują zadania, zagadki. Znów odwraca się porządek, sceny te przypominają odrabianie lekcji a rebours, przy czym nie będzie tutaj nagrody w postaci rozwoju błyskotliwego intelektu, a tylko spowolnienie zapominania, jakiś nagły moment jasności, rozpoznania, który zaraz się skończy.

Niejedno

W świecie pamiątek

„Niejedno” to debiut Barbary Woźniak. Autorka skończyła studia filozoficzne, ale pracuje na wydziale lekarskim i zajmuje się gerontologią, nauką o starości. Jej powieść wchodzi w puste miejsce, bo do tej pory o powolnym umieraniu pisali głównie giganci intelektualni: Miłosz, Mrożek, Pilch i skupiali się na tym, kim się stają pod wpływem choroby. W fikcyjnej powieści debiutującej pisarki na pierwszy plan wysuwa się Szymon oraz jego perspektywa. Jego monologi oraz wspomnienia muszą nam zastąpić opowieść, do której nie jest zdolny już Henryk. Mężczyzna co rusz wraca myślami do przeszłości domowej, do okresy dzieciństwa, zajęć oraz ról rodziców.

Dawno nie czytałam powieści tak realistycznej, a jednocześnie pełnej szacunku dla chorego. Woźniak nie ucieka w naturalizm, nie ma tu żadnej skatologii, dramatycznych scen pokazujących upodlenie cierpiącego ciała. Jest za to medytacja nad starością, nad zniedołężnieniem, brakiem pamięci i kontroli nad własnym życiem. Henryk przebywa bowiem w świecie pamiątek, w domu, w którym z żoną spędził większą część życia, a po jej śmierci wszystko pozostało niezmienione. Ta bliskość, stałość wcale nie dają mu oparcia, bo nie jest ono możliwe z fizjologicznego punktu widzenia – nie pozwala na nie po prostu postęp choroby.

Tymczasem powrót do rodzinnego domu, do tej sypiącej się powoli, pozatykanej przedmiotami graciarni, do ogrodu z cmentarzyskiem psów, do własnego nastoletniego pokoju, dla Szymona jest wyzwaniem. Poraniony, rozwiedziony, próbuje jednocześnie zaopiekować się ojcem, nawiązać z nim nadszarpniętą więź i odbudować relację z córką, która zdaje się go wcale nie potrzebować.

Szymon nie jest jednak klasycznym sandwichem, ściskanym przez potrzeby rodzica z jednej oraz dziecka z drugiej strony. Kilka razy w tygodniu dojeżdża do Krakowa na uniwersytet, prowadzi zajęcia z etyki dla lekarzy, a jednocześnie przygotowuje nowy przedmiot: wykłady o eksperymentach medycznych w Trzeciej Rzeszy.

Tylko pozornie ta powieść opowiada o tytułowym „niejednym” i rozsypuje się na wiele osobnych wątków. Gdy spojrzymy na jej podszewkę, zobaczymy spójny obraz. Szymon, filozof i wykładowca, przekłada na własne życie większość dylematów etycznych, o których uczy. Uznaje bowiem, że nauka i życie funkcjonują we wspólnej przestrzeni. A jednocześnie Woźniak sprowadza swego bohatera na ziemię, gdy każe temu wyrafinowanemu intelektualiście  palić w piecu, sprzątać graciarnię na strychu, czyścić kuchnię, robić zakupy. Oto troska – zdaje się mówić autorka. Ta nieodpłatna, niedoceniana praca, jaką wykonuje się w czasie opieki nad chorym, także ma wartość, jest niezbędna.

Być za życiem

Można „Niejedno” przyporządkować do gatunku powieści uniwersyteckiej, bo Woźniak wiele miejsca oddaje swojemu bohaterowi i jego pracy, opowiadając o poszczególnych zajęciach, dylematach moralnych w pracy lekarzy. A także o rozziewie klasowym między studentami pochodzącymi w którymś pokoleniu z rodzin lekarskich oraz takimi, którzy jako pierwsi będą próbowali sił w tym zawodzie. Zarysowuje konflikt niespełnionych ambicji: Szymon wybrał studia filozoficzne wbrew rodzicom (ci chcieli dla niego jakiegoś konkretnego zawodu), ale po doktoracie utknął. Teraz sam patrzy z zazdrością na swoich byłych studentów i młodszych kolegów zdobywających kolejne stopnie awansu, robiących habilitacje oraz profesury. Widzimy go wreszcie uważnie śledzącego rozgrywki personalne na wydziale, zderzenia z drapieżnymi koleżankami; lekko zahukanego, potwierdzającego swoją męskość przez łóżko.

Nad egocentrycznym punktem widzenia Szymona Woźniak nadbudowuje jednak jeszcze jedną warstwę, zasługującą na bliższe przyjrzenie się. Autorka wyraźnie rysuje drogę prowadzącą studentów medycyny do przekonania, że są oni całkowitymi panami życia i śmierci, oraz do wiary we własną autonomiczność ideologiczną. Większość z absolwentów wybiera bowiem brak zaangażowania, usuwa sprzed siebie konieczność opowiedzenia się za jakimś światopoglądem albo przeciwko jakiejś idei. Jednocześnie autorka nie stawia tu żadnej jednoznacznej tezy i nie potępia takich wyborów. W notatkach Szymona do zajęć o akcji T4 oraz innych nazistowskich eksperymentach medycznych krytykuje perspektywę dokładnie odwrotną: przekonanie, że lekarz ma prawo decydować o wszystkim, a w służbie nauki etyka się nie liczy.

Warto uważnie czytać te uniwersyteckie sceny, które początkowo wydają się autonomiczne, czyli ćwiczenia prowadzone przez Szymona i przebieg rozmów, jakie odbywa ze studentami. Padają w ich trakcie pytania, a bohater musi na nie udzielić odpowiedzi. W jednej z pierwszych scen, nagabywany prze studentkę o poglądy, odpowiada, że jest „za życiem”. Uspakaja to dziewczynę – przynosi radość, że chociaż jeden wykładowca ma „właściwe” poglądy. Nie zauważa, że Szymon nie doprecyzowuje, za jakim jest życiem, czyim, a co najważniejsze – na którym etapie. Woźniak znacznie bardziej niż problem życia od poczęcia kręci problem życia na starość – praw, przywilejów, opieki, obowiązków otoczenia, zmian w ciele i mózgu. Zatem gdy Szymon mówi, że jest za życiem, to czyni deklarację: będzie się opiekował ojcem do jego śmierci i za wszelką cenę będzie dbał o jego komfort oraz godność.

Barbara Woźniak na wiele sposobów wyłamuje się z dyktatu obowiązujących mód: jej debiut to gruba, 400-stronnicowa, ambitna powieść próbująca w sposób złożony oraz oryginalny ująć tematykę starości. Brawa za odwagę, za ryzyko jakie podjęła, wchodząc w skórę tak odmiennego od niej bohatera. „Niejedno” to świetna książka.

Więcej recenzji znajdziesz w pasji Czytam.

A więcej o projekcie i książkach wytypowanych w tym miesiącu będzie można posłuchać podczas spotkania 29 lipca o godz. 18 na kanale Empiku na Facebooku. Link w grafice poniżej.

Wybór Krytyków LIVE – PREMIERA ONLINE 29.07 g. 18:00